W rozmowie, która ukaże się w środowym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska", premier, pytana o ryzyko eskalacji konfliktu politycznego z Niemcami w razie konsekwentnego podnoszenia sprawy reparacji wojennych, oceniła, że odszkodowania wojenne dla Polski to "kwestia elementarnej sprawiedliwości i podmiotowości Polski na arenie międzynarodowej".
- Jeśli sami nie będziemy się szanować, inni szanować nas nie będą. Byliśmy ofiarą totalitarnej niemieckiej polityki podczas II wojny światowej i przez kolejne dziesiątki lat Polska nigdy nie uzyskała za to żadnego zadośćuczynienia. A wiele krajów je otrzymało - przekonywała Szydło.
Tymczasem - jak wskazała - podczas wojny "straciło życie 6 milionów polskich obywateli", a Polska "została totalnie zniszczona".
Szefowa rządu zastrzegła, że w sprawie reparacji "nie ma jeszcze ostatecznej decyzji rządu". - Na razie jest dyskusja polityczna. Kolejnym krokiem będą rozmowy dyplomatyczne. Moim zdaniem państwo polskie ma obowiązek upomnieć się o swoje krzywdy - podkreśliła.
Premier poruszyła w tym kontekście sprawę pojawiania się w niemieckich mediach sformułowania "polskie obozy śmierci". Jak mówiła, o sprawę tę pytała kanclerz Niemiec Angelę Merkel. - Padała odpowiedź, że piszą tak "niezależne media". Nigdy od pani kanclerz nie usłyszałam słowa potępienia tych kłamliwych sformułowań, które padają w niemieckich mediach - relacjonowała Szydło.
Szef PiS Jarosław Kaczyński podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy wyraził opinię, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których "tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś". W podobnym tonie wypowiadał się też minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który stwierdził, że z punktu widzenia prawnego, bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje a państwo polskie nigdy nie zrzekło się praw do odszkodowania za straty wojenne.
W sierpniu poseł PiS Arkadiusz Mularczyk poinformował, że wystąpił do Biura Analiz Sejmowych o przygotowanie informacji dotyczącej możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec.
Sprawa uzyskania reparacji od Niemiec za zniszczenia dokonane przez Niemcy w Polsce podczas II wojny światowej jest niejednoznaczna. 23 sierpnia 1953 r. PRL zrzekła się formalnie roszczeń, jednak skuteczność tego aktu jest kwestionowana przez niektórych politologów i prawników.
W przyjętej w 1953 r. uchwale Rada Ministrów PRL stwierdziła, że Niemcy "zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swoim zobowiązaniom z tytułu odszkodowań" i oświadczyła, iż podjęła decyzję "o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 roku spłaty odszkodowań na rzecz Polski".
10 września 2004 roku Sejm przyjął niemal jednogłośnie uchwałę w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych w Niemczech. Znalazł się w niej apel do władz niemieckich o uznanie takich roszczeń za bezzasadne i bezprawne.
14 września o uchwale dyskutował rząd Marka Belki. Premier poinformował potem, że zdaniem rządu, sprawa roszczeń w stosunkach polsko-niemieckich jest raz na zawsze zamknięta. Ówczesny szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył, że rząd - zarówno z "powodów natury prawnej, jak i naturalnych powodów natury moralnej, historycznej związanych z elementarnym poczuciem sprawiedliwości" - odrzuca "jakąkolwiek myśl" o możliwości złożenia roszczeń niemieckich w stosunku do Polski. Zaznaczył też, iż - według niego - mówienie, że istnieją podstawy prawne do domagania się przez Polskę reparacji jest wprowadzaniem w błąd obywateli.
W listopadzie 2004 roku kwestia reparacji była tematem rozmowy premiera Belki z ówczesnym kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem podczas konsultacji międzyrządowych w Krakowie. Po spotkaniu obaj ogłosili, że nie ma żadnych podstaw prawnych do dochodzenia roszczeń odszkodowawczych przez Niemców, czy Polaków, którzy utracili swoje mienie w wyniku II wojny światowej.