Premier Mateusz Morawiecki podczas poniedziałkowego briefingu oświadczył, że "cieszy się, iż protest w Sejmie się zakończył". Dodał, że rząd jest otwarty i chce dalej prowadzić dialog z różnymi środowiskami osób niepełnosprawnych. - Jesteśmy rządem najbardziej wrażliwym społecznie, ze wszystkich rządów ostatnich 25-30 lat, już wolnej Polski - podkreślił.
Morawiecki przekonywał, że przez 2,5 roku rząd zrobił dla osób niepełnosprawnych znacznie więcej niż poprzednicy. Szef rządu zwrócił się też do "drugiej strony sceny politycznej", "tych, którzy próbowali zbić kapitał polityczny na tym ludzkim nieszczęściu". - Nas na pewno nie będziecie w stanie szantażować w ten sposób. My jesteśmy rządem bardzo wrażliwym społecznie, a przedstawiciele turboliberalnej opozycji, która bardzo niewiele, czy prawie nic nie zrobiła dla poprawy losu osób niepełnosprawnych, na pewno teraz zobaczą jak szerokie działania już zrobiliśmy i jak szerokie działania - w zakresie wsparcia różnych grup społecznych - robimy - mówił szef rządu.
Do słów premiera odniósł się w rozmowie z dziennikarzami poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz, nazywając je "totalnym nieporozumieniem". Jego zdaniem, rząd ws. protestu niepełnosprawnych w Sejmie "był w kropce i nie wiedział jak do tego podejść". - Rząd oszukał w zasadzie społeczeństwo, twierdząc że oba postulaty protestujących zostały spełnione, został spełniony tylko jeden - ocenił.
Meysztowicz zauważył, że "protest jest zawieszony, a nie odwołany". - Będziemy wspierać osoby niepełnosprawne i opiekunów osób niepełnosprawnych, aby rzeczywiście wywalczyły te 500 złotych – zadeklarował poseł Nowoczesnej.
Jego zdaniem, "wykorzystywanie protestu do ataku na opozycję jest kompletnie nieodpowiedzialne". - Trzeba przypomnieć, że w 2014 roku, to Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę chciało wykorzystać protest politycznie. Dziwię się, że Jarosław Kaczyński, tak jak poprzednim razem w 2014 r., nie przyszedł całować po rękach protestujących – to były te same osoby – dodał Meysztowicz.
Zapytany, czy Nowoczesna jest gotowa rozmawiać ponad podziałami politycznymi z rządem o rozwiązaniach dla osób niepełnosprawnych, Meysztowicz odpowiedział, że "premier i rząd pokazał, jak rozmawia z protestującymi, widzieliśmy, jak to wyglądało". Dodał jednocześnie, że "rozmowa może być rzeczywiście prowadzona, jeśli rząd uzna, że to żądanie i ten apel o przyznanie 500 złotych dodatku rehabilitacyjnego, to jest to, o co rzeczywiście się będziemy upominać".
W niedzielę rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych po 40 dniach protestu opuścili Sejm. Jak powiedziała podczas konferencji prasowej przed Sejmem Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych, protest został zawieszony m.in. ze względu na to, że - jak mówiła - po decyzjach marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i straży marszałkowskiej, protestujący obawiali się o swoje "życie i zdrowie, a przede wszystkim o zdrowie i życie ich dzieci".
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej; zgodnie z opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 zł do 1029,80 zł.
Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów (posłowie PiS) spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Protestujący uważali jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.