Według naszego źródła w MSZ polska strona proponuje Paryżowi zorganizowanie wizyty Emmanuela Macrona w czerwcu. Ostatecznej daty jeszcze nie ustalono. Rozmowy trwają. W ocenie europosła PiS Ryszarda Czarneckiego czerwcowa data jest lepsza, bo pozwoli uniknąć zagrożenia, że wizyta stanie się jednym z etapów trwającego w Europie sporu ideologicznego. Warszawa i Paryż są jego stronami.
Niech wyborczy kurz opadnie. Gorączka wyborcza nie będzie służyć dialogowi dwustronnemu, a prezydent Macron może ulec pokusie dorzucenia do ideologicznego pieca, co mogłoby utrudnić poprawę relacji na linii Warszawa – Paryż. Na tym straciłyby obie strony – mówi eurodeputowany PiS. Francja w ostatnich miesiącach zrobiła sporo, by poprawić mocno nadwyrężone stosunki z Polską.
Francuzi na pewno traktują poparcie dla dyrektywy gazowej jako inwestycję w nasze relacje. To był znaczący krok przeciwko Nord Stream 2 – mówi nam osoba w rządzie. Na początku lutego Paryż zadeklarował, że jest gotowy poprzeć unijne rozwiązania mogące stanowić dużą przeszkodę dla projektu Gazpromu. To był przełomowy krok, z którego jednak Berlin nie mógł być zadowolony. Ostatecznie projekt dyrektywy przyjęto, ale z francusko-niemiecką poprawką nieco zmiękczającą jej zapisy.
Francuzi dostrzegli, że lepiej być aktywnym w Warszawie z co najmniej kilku powodów – podkreśla nasz rozmówca. – Francja jest bardzo zainteresowana rozwijaniem europejskiej polityki obronnej, a to jest o wiele trudniejsze bez Polski. Nasze zaangażowanie we współpracę nie jest wykluczone pod względem współpracy operacyjnej i przemysłowej.
Reklama
Paryżowi zależy na rozwijaniu nowej polityki przemysłowej, która – jak słyszymy – może stać się ważnym elementem współpracy polsko-francuskiej. Już dzisiaj Warszawa wraz z Berlinem i Paryżem bierze udział w inicjatywie mającej na celu budowę baterii do samochodów, która jest częścią promowanej przez Francję nowej strategii przemysłowej dla Europy.
W Warszawie gościli niedawno francuscy ministrowie gospodarki oraz spraw europejskich. Takiego zagęszczenia wizyt z Paryża dawno nie było. Doszło do nich jednak jeszcze przed startem kampanii wyborczej. Dzisiaj wizyta francuskiego przywódcy mogłaby być ryzykowna. PiS obawia się, że Macron przyjechałby tu nie jako szef państwa, lecz lider ugrupowania niosącego na sztandarach troskę o losy europejskiej integracji.
Do tej pory liberalny Paryż za swojego głównego przeciwnika politycznego uważał eurosceptyczny Rzym. Wzajemne tarcia doprowadziły m.in. do wycofania francuskiego ambasadora z Włoch. Niewykluczone, że Macron mógłby wziąć na celownik również władze w Warszawie. Dlatego PiS woli dmuchać na zimne.
Strona francuska na razie nie odniosła się do doniesień na temat trudności z datą wizyty. Przypomina jedynie deklarację minister spraw europejskich Nathalie Loiseau, która goszcząc niedawno w Warszawie, poinformowała, że do wizyty Macrona w Polsce dojdzie najprawdopodobniej w pierwszej połowie tego roku.
Polsko-francuskie relacje nie układają się najlepiej od czasu sporu o przetarg na caracale. Za prezydentury Macrona doszło do kolejnych dwóch zatargów. Pierwszy dotyczył pracowników delegowanych. Macron w kampanii prezydenckiej obiecał francuskim pracownikom walkę z delegowaniem tańszej konkurencji przez polskie firmy, którym zarzucał stosowanie dumpingu socjalnego. W atmosferze dużego sporu francuski prezydent dopiął swego – UE uchwaliła niekorzystną dla polskich przedsiębiorców nowelizację dyrektywy.
Drugi problem to praworządność. W sporze o polskie sądy Francja była jednym z państw najgorliwiej opowiadających się za dyscyplinowaniem Warszawy przez Brukselę. Ale w ostatnim czasie Paryż w ogóle nie podnosił tej sprawy. W niedawnym liście do Europejczyków, w którym francuski prezydent zaprezentował swoją wizję przyszłości UE, słowo „praworządność” w ogóle nie pada.
O sporze o polskie sądy niechętnie mówił też w rozmowie z DGP minister gospodarki Bruno Le Maire. Jak podkreślał, stanowisko Paryża w sprawie praworządności jest dobrze znane polskiemu rządowi, a on przyjechał do Polski w innym celu – by nadać impuls relacjom gospodarczym. To jednak jeszcze chwilę poczeka, bo na kolejny etap odwilży w relacjach z Paryżem najprawdopodobniej będziemy musieli poczekać do później wiosny.
O tym, że okres wyborczy to prawdziwe pole minowe, francuski prezydent przekonał się niedawno, gdy wystosował do Europejczyków list, w którym zaprezentował swoją wizję unijnej integracji. Przyzwyczajony do tego, że może liczyć na przychylność kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Macron tym razem dostał odpowiedź od nowej szefowej niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Annegret Kramp-Karrenbauer (nazywanej po prostu AKK).
Polityk przychyliła się do części pomysłów francuskiego prezydenta, ale w kilku zasadniczych kwestiach dotyczących m.in. polityki socjalnej czy uwspólnotowienia długów w strefie euro przeważył interes partyjny CDU. AKK pokazała Macronowi, że na jego propozycje w tym zakresie się nie godzi. To pokazuje, że nawet tandem francusko-niemiecki na czas kampanii wyborczej dostaje zadyszki.