Zawsze, gdy na Białorusi odbywają się wybory, najważniejszą rolę odgrywa czynnik rosyjski. To Moskwa ma największy wpływ na to, czy szefem państwa pozostanie Alaksandar Łukaszenka, który w niedzielę startuje już po raz piąty z rzędu. Tym razem Rosjanie nie straszyli Łukaszenki możliwością poparcia w wyborach alternatywnego kandydata. Bez nacisków jednak się nie obyło, a najważniejszym tematem jest umiejscowienie na Białorusi stałej bazy wojskowej.
W 2013 r. rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu ogłosił, że do 2015 r. na Białorusi pojawi się rosyjski pułk lotnictwa. W tym czasie Rosjanie regularnie dawali do zrozumienia, że sprawa jest już w zasadzie uzgodniona i pozostaje jedynie uzgodnienie szczegółów. Białorusini unikali komentarzy. Intryga nabrała rumieńców we wrześniu. Wówczas rząd Dmitrija Miedwiediewa opracował i opublikował projekt umowy z Białorusią, a „Niezawisimaja Gazieta”, opierając się na źródłach w resorcie obrony, napisała nawet, że baza pojawi się w Bobrujsku w styczniu 2016 r. O Bobrujsku mówił też dowódca rosyjskiego lotnictwa gen. Wiktor Bondariew.
Reklama
W projekcie umowy brakuje najważniejszych szczegółów, takich jak termin i lokalizacja jednostki oraz liczba stacjonujących żołnierzy, a zatem najważniejszych, które należałoby uzgodnić. Termin, który wybrała Moskwa, by zintensyfikować rozmowy z Mińskiem, nie jest przypadkowy. Łukaszenka przed wyborami potrzebuje spokoju, a sama Białoruś – po raz pierwszy od półtorej dekady znajdująca się w stanie recesji – pieniędzy. Środki może co prawda zapewnić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale jedynie w zamian za zdecydowane, wolnorynkowe reformy, przed którymi Łukaszenka broni się ze względów ideologicznych. Rosja, której dotacje w niektórych latach sięgały kilkunastu procent PKB, nie chce reform, lecz ustępstw.
Opozycja zdecydowanie protestuje przeciwko bazie, zgodnie z nastrojami większości społeczeństwa. – To nie będzie zwykła baza, ale Rubikon, zza którego trudno będzie się cofnąć. Widzimy, czym skończyła się dla Ukrainy obecność rosyjskiej bazy na Krymie – mówił Alaksiej Janukiewicz z prawicowej Partii BNF. Stacjonowaniu rosyjskich wojsk sprzeciwia się też kandydatka umiarkowanej opozycji na prezydenta Taciana Karatkiewicz, która w rozmowie z DGP opowiedziała się za ścisłą neutralnością Białorusi.
Do całej sprawy odniósł się sam Łukaszenka. – Opozycja niepokoi się rosyjską bazą. Ja, człowiek, który powinien podjąć taką decyzję, nic o tym nie wiem, a oni wiedzą. Potrzebujemy konkretnych rodzajów uzbrojenia; samolotów, a nie bazy. Po co miałbym budować bazę, przywozić tu lotników innego państwa? A nasi co będą robić? Nie wiem, po co była Rosjanom ta medialna wrzutka – zastanawiał się we wtorek.
On nie chce, by Białoruś była lotniskowcem Rosji. Z drugiej strony potrzebuje nowoczesnych samolotów dla własnego wojska, ale chce je umieścić tam, gdzie są potrzebne jemu, a nie Rosjanom. Stan białoruskiego lotnictwa jest fatalny. Loty samolotami Su-27 zostały wstrzymane. Mińsk chce od Rosji samolotów, ale dowodzić nimi mieliby Białorusini – tłumaczy DGP zajmujący się wojskowością Siarhiej Pielasa z telewizji Biełsat.
Władze w Mińsku niepokoi też umiejscowienie bazy. Pół biedy, gdyby faktycznie – jak zapisano w umowie – miała bronić połączonej z Rosją układami sojuszniczymi w razie wojny z państwami NATO. W takim jednak wypadku powinna byłaby się ona znaleźć na północnym zachodzie kraju, między Mińskiem a granicą z Litwą i Polską. W tym kontekście w przeszłości wymieniano m.in. Baranowicze i Berezę. Jednak Bobrujsk, o którym ostatnio mówią Rosjanie, jest położony na południowym wschodzie, bliżej granicy z Ukrainą. Zamiast więc bronić Białorusi przed NATO – rozumują urzędnicy z Mińska – baza może być elementem nacisku na Kijów albo wręcz punktem wyjścia do agresji na Ukrainę.
Rosjanie mają na Białorusi stację radiolokacyjną w Hancewiczach i centrum łączności marynarki wojennej pod Wilejką, jednak w obu lokalizacjach stacjonuje jedynie garstka wojskowych. Za dzierżawę Mińsk nie dostaje ani kopiejki. Jeśli teraz przystanie na bazę, z pewnością będzie walczył o pieniądze. Pod dwoma postaciami – zarówno jako bezpośrednie wynagrodzenie za dzierżawę terenu, jak i jako kredyt na podniesienie z kolan gospodarki. Białoruski cud się skończył i po latach szybkiego rozwoju w 2009 r. gospodarka zabuksowała, a w tym roku wręcz wpadła w recesję.