- Stop, stop, Trump! Zatrzymaj się. Popełniasz błędy, które spowodują, że splamisz swoje ręce krwią i odejdziesz z urzędu prezydenta poplamiony krwią - mówił Maduro w wyemitowanym w niedzielę wywiadzie dla hiszpańskiej TV La Sexta. - Dlaczego miałbyś chcieć powtórzyć Wietnam? - retorycznie pytał amerykańskiego przywódcę.
Maduro zastrzegł zarazem, że jeśli USA zdecydują się na interwencję zbrojną, to "będziemy musieli się bronić" i "nie oddamy Wenezueli".
Konflikt swego rządu z władzami w Waszyngtonie porównał do biblijnego starcia Dawida z Goliatem. - Też mamy nasze sekrety i mamy naszą procę. Proca Dawida jest w naszych rękach - powiedział Maduro. Ocenił, że Amerykanie "używają młota kowalskiego zamiast rękawic bokserskich".
Zaprzeczył, że w jego kraju panuje kryzys humanitarny, przyznając jednak że Wenezuela pogrążona jest w kryzysie politycznym i gospodarczym. Wezwał lidera opozycji i szefa parlamentu Juana Guaido do "rezygnacji ze strategii zamachu stanu".
Maduro odrzuca ultimatum krajów UE ws. nowych wyborów. "Chcą nas sprowokować"
Przywódca Wenezueli oświadczył także w rozmowie z hiszpańskim kanałem telewizyjnym La Sexta, że nie zamierza się stosować do ultimatum ws. rozpisania nowych wyborów, jakie 26 stycznia pod adresem Caracas wystosowało kilka krajów UE.
- A z jakiego to powodu Unia Europejska mówi krajowi uznawanemu przez społeczność międzynarodową, że ma zrobić powtórkę wyborów prezydenckich, chociaż takie już były u nas przeprowadzone? Czyż nie dlatego, że prawicowi sojusznicy UE w Wenezueli ich nie wygrali? - zapytał retorycznie Maduro podczas wywiadu.
- Umyślnie stawiają nas pod ścianą z tym ultimatum, aby nas sprowokować do zajęcia skrajnie konfrontacyjnej postawy - ocenił.
Odrzucenie ultimatum wystosowanego przez Francję, Niemcy, Wielką Brytanię, Hiszpanię, Portugalię i Holandię, które zapowiedziały wcześniej, że jeśli prezydent Wenezueli Nicolas Maduro nie rozpisze nowych, uczciwych wyborów szefa państwa w ciągu ośmiu dni, uznają lidera opozycji i szefa parlamentu Juana Guaido za tymczasowego prezydenta Wenezueli, pociągnie za poważne konsekwencje dla Wenezueli - oceniają media.
W niedzielę upłynął termin tego ultimatum.
O zorganizowanie w kraju wolnych, przejrzystych i wiarygodnych wyborów prezydenckie, które wyłonią "rząd rzeczywiście odzwierciedlający wolę obywateli" - apelowała też do władz Wenezueli szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.
W specjalnym oświadczeniu wydanym w sobotę Mogherini podkreślała, że w ocenie Unii Europejskiej ostatnie wybory prezydenckie w Wenezueli, które odbyły się w maju 2018 roku, "nie były wolne, uczciwe ani wiarygodne oraz nie miały legitymacji demokratycznej".
Dodała, że UE apeluje o pilne rozpisanie wyborów prezydenckich "zgodnych z międzynarodowymi standardami demokratycznymi i porządkiem konstytucyjnym Wenezueli". Ostrzegła, że jeśli nowe wybory i konieczne gwarancje nie zostaną ogłoszone w najbliższych dniach, "UE podejmie dalsze kroki, m.in. w sprawie uznania władz kraju zgodnie z art. 233 wenezuelskiej konstytucji".
Zapewniła też, że Unia "jest gotowa do działania na rzecz natychmiastowego i wiarygodnego procesu odnowy, w tym poprzez natychmiastowe utworzenie Międzynarodowej Grupy Kontaktowej (ds. sytuacji w Wenezueli)".
Utworzenie grupy Mogherini ogłosiła 31 stycznia.
W niedzielę, po spotkaniu z prezydentem Urugwaju Tabare Vazquezem, Mogherini poinformowała, że pierwsze posiedzenie Międzynarodowej Grupy Kontaktowej krajów UE i Ameryki Łacińskiej w sprawie kryzysu w Wenezueli odbędzie się w czwartek w Montevideo.
Grupa kontaktowa będzie składać się z UE i ośmiu państw członkowskich Wspólnoty - Francji, Niemiec, Włoch, Holandii, Portugalii, Hiszpanii, Szwecji i Wielkiej Brytanii - oraz czterech krajów Ameryki Łacińskiej: Boliwii, Kostaryki, Ekwadoru i Urugwaju.
Już w poniedziałek w Ottawie odbędzie się spotkanie państw wchodzących w skład tzw. Grupy z Limy, które będzie poświęcone trzem aspektom kryzysu wenezuelskiego: humanitarnemu, gospodarczemu i politycznemu. W spotkaniu będzie uczestniczył w formacie wideokonferencji sekretarz stanu Mile Pompeo i, być może, przedstawiciele Unii Europejskiej - pisze w komentarzu agencja AFP.
Szef polskiego MSZ, Jacek Czaputowicz rozmawiał w niedzielę telefonicznie z ministrem spraw zagranicznych Chile, Roberto Ampuero Espinozą o sytuacji w Wenezueli. Czaputowicz wskazał, że Polska zamierza uznać Juana Guaido za tymczasowego prezydenta Wenezueli.
W trakcie rozmowy polski minister poinformował swego rozmówcę, że wobec braku rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich przez Nicolasa Maduro, Polska zamierza, wraz z innymi państwami UE, uznać Guaido, przewodniczącego demokratycznie wybranego Zgromadzenia Narodowego, za tymczasowego prezydenta Wenezueli. Nadrzędnym celem p.o. prezydenta powinno być zorganizowanie wolnych, demokratycznych i uczciwych wyborów w pogrążonej w kryzysie gospodarczym i politycznym Wenezueli - wskazał.
W komunikacie polskiego MSZ przypomniano, że Chile należy do tzw. Grupy z Limy – grupy roboczej powołanej przez Kanadę i 13 państw Ameryki Łacińskiej w celu znalezienia pokojowego rozwiązania kryzysu w Wenezueli. Deklaracja w tej sprawie została podpisana w sierpniu 2017 roku.
Za tymczasowego prezydenta Wenezueli Juana Guaido uznały jak dotąd USA, Kanada, większość państw Ameryki Łacińskiej (z wyjątkiem m.in. Meksyku, Boliwii, Kuby i Nikaragui), Izrael i Australia, a spośród państw europejskich - Albania, Kosowo i Gruzja. Unia Europejska na razie wstrzymała się z taką deklaracją, a kilka państw członkowskich - Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Portugalia i Holandia - zapowiedziało, że jeśli Maduro w najbliższym czasie nie rozpisze nowych, uczciwych wyborów prezydenckich, również uznają Guaido za p.o. głowy państwa.
Nicholas Maduro, który na początku stycznia został zaprzysiężony na drugą kadencję po wygraniu niespełniających standardów demokratycznych wyborów prezydenckich w 2018 roku, oskarżył USA o kierowanie puczem mającym na celu odsunięcie go od władzy i przejęcie kontroli nad największymi rezerwami ropy naftowej na świecie. Bezwarunkowego poparcia Nicholasowi Maduro udziela Rosja.