Wygląda na to, że polski reżyser nie ma co liczyć na prawo łaski ze strony władz Kaliforni. Gdyby Roman Polański został ekstradowany ze Szwajcarii do USA i stanął tam przed sądem, powinien zostać potraktowany tak samo, jak każdy inny podsądny - oświadczył gubernator Arnold Schwarzenegger w telewizji CNN.
Polańskiemu nie pomoże nawet fakt, że jego los spocznie w rękach byłego hollywoodzkiego aktora. "Podziwiam jego filmy. Niezależnie od tego, powinno się go traktować tak, jak każdego innego" - podkreślił Schwarzenneger.
W sobotę wieczorem 76-letni reżyser został zatrzymany na lotnisku w Zurychu i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku.
Wymiar sprawiedliwości USA zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.
Roman Polański jednak uciekł do Francji, by uchronić się przed karą więzienia. Od tego czasu nie może przekroczyć granic USA bez groźby natychmiastowego aresztowania.