Lokomotywa wykoleiła się na tzw. rozjeździe. Całe szczęście nikomu nic się nie stało. Jednak niektóre tory były zablokowane. Co więcej - jak dowiedział się DZIENNIK - inne pociągi, które mogłyby posłużyć za tabor zastępczy, też miały problem z ruszeniem.
"Pociągi stały na bocznicy od piątku, więc mróz, który nawiedził Zakopane zrobił swoje". - powiedział DZIENNIKOWI naczelnik stacji w Zakopanem.
Każda z uszkodzonych przez mróz lokomotyw miała doczepionych około 8 wagonów, więc na dworcu mogło zebrać grubo ponad 100 osób. Niektórzy pasażerowie musieli czekać na odjazd aż trzy godziny.
Tłum ludzi zebrał się również w Krakowie, do którego miały dotrzeć pociągi z Zakopanego, by zabrać kolejnych posażerów. Niestety, pociągi nie dotarły na czas. Wielu podróżnych, chcących dotrzeć do Warszawy lub Gdyni, zdecydowało się na podróż autokarem.
Wracającym z południa Polski turystom zrzedły dziś miny. Nie mogli wydostać się z Zakopanego, bo na bocznicy wykoleił się pociąg. Co gorsza, nie można było podstawić taboru zastępczego, bo lokomotywy, które trzymały się szyn, też nie były sprawne. Tłumy ludzi koczowały więc na dworcach w Zakopanem i Krakowie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama