Dokumentu wciąż nie otrzymała spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, która pod swoim zarządem ma ponad 90 proc. infrastruktury kolejowej. Bez niego 1 stycznia dyspozytorzy ruchu w całym kraju nie będą mieli prawa wpuszczać pociągów na tory. To oznacza całkowity paraliż na kolei. Na razie w PKP PLK nie tracą zimnej krwi, mimo że termin na wydanie tzw. autoryzacji bezpieczeństwa już minął.
– Nie może dojść do paraliżu. Musimy uzyskać ten dokument do 1 stycznia 2011 r. – mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP PLK. Spółka podkreśla, że wniosek o wydanie autoryzacji bezpieczeństwa wraz z wymaganymi dokumentami złożyła w wymaganym terminie, tj. przed 30 czerwca 2010 r.
Gigantyczne zamieszanie
Problem jest większy, bo zarządzaniem torami obok PKP PLK zajmuje się jeszcze dziewięć firm. One też nie otrzymały nowych pozwoleń. Bez certyfikatów są niemal wszyscy przewoźnicy pasażerscy i towarowi.
Henryk Klimkiewicz, prezes Railway Business Forum skupiającego firmy kolejowe, ostrzega, że opóźnienie może uderzyć w całą branżę. – W skrajnym przypadku sytuacja może doprowadzić firmy do upadłości i spowodować perturbacje w gospodarce wskutek załamania systemu transportowego kraju – mówi Henryk Klimkiewicz.
Przyczyn gigantycznego zamieszania trzeba szukać w Brukseli. Unia Europejska wymusiła na krajach członkowskich ujednolicenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa na kolei. Na dostosowanie pozwoleń na prowadzenie działalności zgodnie z zapisami unijnej dyrektywy kraje UE miały trzy lata. Termin upływa 1 stycznia 2011 r.
Wydawaniem nowych pozwoleń zajmuje się Urząd Transportu Kolejowego nadzorujący branżę. Krzysztof Jaroszyński, szef UTK, w odpowiedzi na pytania „DGP” napisał, że „dołoży wszelkich starań, by wymagane decyzje wydane były na czas”. Ale winą za opóźnienia w wydawaniu decyzji obarczył firmy z branży, bo składane przez nie wnioski nie były kompletne. – Oczekiwanie na ich uzupełnienie to jedna z przyczyn przedłużania się postępowań – podkreśla Krzysztof Jaroszyński. Wniosek muszą uzupełniać m.in. PKP Intercity.
Mimo to szef UTK zapewnia, że nie ma zagrożenia dla funkcjonowania kolei po Nowym Roku. Według naszych rozmówców urząd zrobi wszystko, by do końca roku nowe pozwolenia otrzymały przede wszystkim PKP PLK i największe spółki na rynku. Czasu na pewno zabraknie jednak na wydanie certyfikatów dla mniejszych firm, ale nie tylko. W terminie może się nie zmieścić samorządowa kolej. Pociągami Przewozów Regionalnych, największego w Polsce przewoźnika pasażerskiego, każdego dnia do pracy i szkół podróżuje 300 tys. osób.
– W lutym złożyliśmy projekt systemu zarządzania bezpieczeństwem. Dopiero po jego zatwierdzeniu można złożyć wniosek o wydanie certyfikatu bezpieczeństwa – informuje Piotr Olszewski z Przewozów Regionalnych.
Pozwolenia otrzymały już PKP Cargo, największy przewoźnik towarowy w Polsce. Cała procedura zajęła mu jednak 21 miesięcy!
Finansowa słabość UTK
– Jeżli przewoźnicy nie będą mogli wyjechać na tory, zostaną narażeni na utratę obowiązujących kontraktów i przyszłych zysków. Posypią się pozwy o odszkodowania na miliony – mówi Adrian Furgalski, ekspert rynku infrastruktury.
Eksperci zwracają uwagę, że zamieszanie z certyfikatami to wynik finansowej i kadrowej słabości UTK.
– Co roku Komisja Europejska dokłada urzędowi obowiązków związanych z kontrolą rynku, np. ochroną prawa pasażera, ale nie idą za tym pieniądze i kadry – mówi ekspert.
Za wzmocnieniem urzędu opowiada się również Ministerstwo Infrastruktury, ale niewiele z tego wynika. Przyszłoroczny budżet UTK zamiast o wnioskowane 10 mln zł zwiększy się zaledwie o kilkaset tysięcy złotych.