W porannym programie TVP Klich podkreślił, że sześciu z siedmiu oskarżonych żołnierzy przez cały czas pozostawało w służbie; tylko jeden odszedł z wojska na własną prośbę.
"Fakt, że pozostali w służbie był wyrazem zaufania do nich. (...) Oni pozostali w wojsku pomimo tego, że wielu innych najwyższych rangą wojskowych - nawet jeśli to są generałowie dwugwiazdkowi - jeżeli jest zarzut prokuratorski, przechodzą do rezerwy. Taka jest moja żelazna zasada. Ci zostali w wojsku dlatego, że mieli szansę poczekać na wyrok uniewinniający. Mocno wierzyłem, że taki ten wyrok będzie" - mówił Klich.
"Na wojnie zdarza się wiele takich rzeczy, których nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić w czasie pokoju. To jest nieprawdopodobny stres i napięcie, w jakim pozostają żołnierze. I dlatego wiele spraw można usprawiedliwić - także takie błędy" - dodał.
Spytany, czy uniewinnieni żołnierze będą mogli awansować przed uprawomocnieniem się wyroku, Klich odparł "oczywiście, że tak". Zastrzegł zarazem, że wszelkie decyzje w tym względzie będą należeć do ich bezpośrednich przełożonych wojskowych. "Dowódcy doskonale wiedzą, że ci żołnierze mają prawo wrócić na te stanowiska bojowe, na których służyli - albo być wyznaczeni na inne stanowiska bojowe zgodnie ze swoimi kwalifikacjami" - powiedział szef MON.
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił w środę wszystkich siedmiu oskarżonych o zbrodnię wojenną w Nangar Khel. Przed sądem stanął dowódca bazy "Charlie" w Wazi Khwa kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie swych danych), oskarżony o wydanie rozkazu strzelania do wioski, oraz jego podwładni: ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i starsi szeregowi Robert Boksa, Jacek Janik oraz Damian Ligocki (jako jedyny jest poza wojskiem). Pozostali komandosi służą w "bordowych beretach".
Prokurator żądał uznania ich za winnych zbrodni wojennej i wymierzenia kar od 12 do 5 lat więzienia oraz degradacji. Sąd uniewinniając oskarżonych uznał, że brakuje wystarczających dowodów, by wydać wyrok skazujący. Wytknął prokuraturze błędy i zaniedbania w śledztwie.
W wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel w Afganistanie w sierpniu 2007 r. na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat); dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.