Mowa o Krajowym Centrum ds. AIDS, które przede wszystkim stoi za akcją "Seks w moim mieście". Jej celem, według organizatorów, jest zwiększenie świadomości mężczyzn homoseksualnych, jeśli mowa o konsekwencjach ryzykownych zachowań.
Akcję, która rozpoczęła się w październiku koordynuje łącznie osiem organizacji pozarządowych. O ile ich wkład to 1,5 tys. zł, to reszta pochodzi z pieniędzy publicznych. Agenda Ministerstwa Zdrowia przeznaczyła na ten cel około 90 tys. zł.
Jednym z elementów akcji jest serwis internetowy. To tam można przeczytać tekst pod tytułem "Jak to robię", w którym mowa jest m.in. o takich problemach, jak zgoda na lewatywę z kokainą.
Z kolei w materiale "Pod wpływem" znalazła się np. instrukcja zażywania narkotyków - można się np. dowiedzieć, że zażywając kokainę czy amfetaminę należy używać dziurek nosa naprzemiennie.
Są także wulgarne opisy seksu analnego, które nie nadają się jednak do zacytowania.
- Staramy się dostosować język do odbiorcy. A niestety są środowiska, do których trzeba mówić w odpowiedni sposób - mówi "Rzeczpospolitej" Anna Marzec-Bogusławska, dyrektor Krajowego Centrum ds. AIDS.
Prof. Andrzej Zoll, karnista ocenia z kolei, że serwisem powinny się zająć służby. - Informacje na temat narkotyków można traktować jako pomoc w ich zażywaniu, co jest złamaniem prawa. Przepisy zabraniają też prezentowania pornografii osobom, które sobie tego nie życzą - uważa. I dodaje, że jego zdaniem, sama akcja jest skandaliczna.
Jak podkreśla "Rzeczpospolita", jeszcze do piątku na stronie nie było informacji, że treści przeznaczone są wyłącznie dla osób pełnoletnich. Ostrzeżenie pojawiło się dopiero po interwencji dziennikarzy.