Przemysław P. został zatrzymany w poniedziałek. We wtorek usłyszał zarzuty uśmiercenia ze szczególnym okrucieństwem 12 jeży. Mężczyzna przyznał się do winy.
"Podejrzany powiedział, że nie wie, dlaczego to zrobił. Był pod wpływem narkotyków i alkoholu. Nie pamięta, dlaczego przyszło mu to do głowy – tym bardziej, że jak powiedział - pomieszkując w altance działkowej dokarmiał jeże, kupując im specjalnie karmę dla kotów. Potem jednego dnia zatłukł je butelką. Nie wie, skąd pomysł podpalania bezbronnych zwierząt" – podała policja.
Na wniosek prokuratury sąd zadecydował o tymczasowym areszcie mężczyzny.
Martwe lub dogorywające zwierzęta znaleziono w ostatnich tygodniach w Zielonej Górze.
"Pierwszy spalony jeż został znaleziony 4 lipca. Biedne zwierzę jeszcze żyło i zostało odwiezione do kliniki weterynaryjnej. Niestety, nie udało się go uratować. Kolejnych 9 martwych jeży – 5 dorosłych osobników i 4 młode – mieszkańcy osiedla znaleźli 9 lipca. Martwe zwierzęta zostały przekazane weterynarzowi, który przeprowadził sekcję zwłok. Kolejne dwa spalone jeże znalezione zostały 15 lipca w centrum miasta" – podała policja.
Policjanci już po pierwszym zdarzeniu rozpoczęli poszukiwania sprawcy. Przesłuchiwano świadków i sprawdzano zapisy monitoringów w okolicach, gdzie znaleziono martwe zwierzęta.
"Do wszystkich policjantów jednostki trafiły zdjęcia z monitoringu jednego z pobliskich sklepów, gdzie widoczny był mężczyzna podejrzewany o spalenie pierwszego z jeży. Zaangażowanie oraz dobra znajomość rejonu działania policjantów jednego z prewencyjnych patroli doprowadziło do wytypowania 23-letniego Przemysława P., jako podejrzewanego o te bestialskie czyny" – podała policja.
Zatrzymany mężczyzna nie ma stałego miejsca zamieszkania, utrzymuje się z prac dorywczych. Został ujęty przez funkcjonariusza, który podczas zakupów w sklepie w czasie wolnym od służby, rozpoznał 23-latka.
Za uśmiercenie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem grozi kara nawet 5 lat więzienia.