Prezydent poinformował w poniedziałek, że zdecydował o podpisaniu ustawy o powołaniu Komisji ds. badania wpływów rosyjskich, a także, że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego.
Dziennikarze w Sejmie pytali Skurkiewicza, czy są politycy PiS-u, których chciałby zobaczyć przed tą komisją. - Moim zdaniem również powinno wielu dziennikarzy stanąć przed komisją, którzy mają również w swojej działalności pewnego rodzaju naleciałości prorosyjskie - mówił. Nie odpowiedział jednak na pytanie o nazwiska. - Między innymi dziennikarze, którzy współpracowali z takim portalem jak "Telegraf" - powiedział wiceszef MON.
Skurkiewicz dodał też, że na pewno nie będzie członkiem komisji ds. badania wpływów rosyjskich.
Komisja i… wiele kontrowersji
Sejm ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 uchwalił 14 kwietnia br. Z inicjatywą jej powołania wyszli w grudniu ub.r. posłowie PiS. Wskazywali, że komisja ma funkcjonować na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej.
11 maja br. Senat podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy w sprawie powołania tej komisji. W piątek przeciwko senackiej uchwale opowiedział się Sejm.
Komisja miałaby analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.