Jeden z poszkodowanych ratowników ma złamany obojczyk i pozostał w szpitalu, drugi jest potłuczony, ale nie wymaga hospitalizacji – przekazał w sobotę naczelnik bieszczadzkiej grupy GOPR Krzysztof Szczurek.

Do wypadku doszło w piątek około godz. 13:30 w Dołżycy. GOPR-owcy byli w drodze do mężczyzny, u którego stwierdzono nagłe zatrzymanie krążenia. Turysta był na żółtym szlaku prowadzącym na Przełęcz Orłowicza. Ratownicy jechali terenowym land roverem. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący land roverem na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się z jadącą z naprzeciwka hondą civic. Ciągnięta za land roverem przyczepa z quadem uderzyła jeszcze w toyotę yaris. Ratownicy jechali na sygnale – poinformował PAP rzecznik podkarpackiej policji Piotr Wojtunik.

Reklama

W wypadku ucierpiały cztery osoby. Oprócz ratowników także pasażerka hondy i kierująca toyotą. Wszyscy trafili do szpitali w Lesku i Sanoku. Obrażenia nie zagrażają ich życiu i zdrowiu – dodał rzecznik podkarpackiej policji.

Apel bieszczadzkiego GOPR: Nie wpłacaj pieniędzy na zrzutkę

Reklama

Po wypadku rozpoczęła się w internecie zbiórka pieniędzy na nowy samochód dla GOPR-owców, ale naczelnik bieszczadzkich GOPR-owców nic o niej nie wie. Z naszej strony nie wyszła taka informacja i taka potrzeba. Nikt tego nie konsultował ani ze mną, ani z prezesem, ani z zarządem – powiedział Krzysztof Szczurek.

Do tej pory pieniądze wpłaciło 14 osób. Zebrano 825 zł. W mediach społecznościowych bieszczadzki GOPR zamieścił apel: "Prosimy o niewpłacanie pieniędzy na tę zrzutkę! Nie została ona skonsultowana z zarządem GOPR Bieszczady i na chwilę obecną nie zbieramy kasy na nowego Land Rovera!"