W połowie czerwca ministerstwo edukacji Izraela poinformowało o odwołaniu wyjazdów edukacyjnych do Polski dla uczniów szkół średnich. Ministerstwo uzasadniło swoją decyzję tym, że pojawiły się problemy, które uniemożliwiły właściwe i bezpieczne informowanie uczniów podczas podróży.
Polski wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński napisał na Twitterze, że "obecna formuła organizowanych wyjazdów młodzieży izraelskiej do Polski wymaga zmian ze względu na problemy systemowe prowadzące do umacniania fałszywych stereotypów, co negatywnie wpływa na stosunki polsko-izraelskie".
Sellin w programie "Kwadrans polityczny" (TVP1) powiedział, że "doskonale rozumie potrzebę tych wycieczek, bo przecież - niestety - Niemcy ulokowali wszystkie obozy zagłady na terytorium dzisiejszej Polski. I dla Izraelczyków, dla Żydów z całego świata, to jest temat niezwykle ważny, żeby móc te miejsca odwiedzać, a dla państwa Izrael, żeby pokazywać młodzieży, co się działo z Żydami w sytuacji, kiedy nie mieli własnego państwa". To jest główny cel tych wycieczek. Ja to rozumiem - podkreślił.
Dodał jednocześnie, że Polska zawsze zachęcała Izraelczyków i będzie do tego zachęcać, żeby "poza odwiedzaniem obozów zagłady, zechcieli jednak poznać Polskę, poznać tysiącletnie życie żydowskie w Polsce, a nie tylko śmierć i nie tylko wielki cmentarz, jakim są obozy zagłady". Żeby poznawać się z rówieśnikami - Polakami, budować jakieś relacje i żeby nie stwarzać atmosfery, że w Polsce jest jakieś niebezpieczeństwo, coś groźnego tych młodych ludzi czeka, bo taki sygnał można było odczytywać, kiedy zawsze z tymi wycieczkami przyjeżdżali oficerowie izraelskich służb specjalnych, uzbrojeni w broń palną. To rzeczywiście budowało takie poczucie zagrożenia, że są w bardzo niebezpiecznym kraju, a to nie jest prawda - podkreślił Sellin.
Jak mówił, "niebezpiecznie, jeśli chodzi o Żydów, którzy demonstrują swoją żydowskość, jest na ulicach miast francuskich, niemieckich, brytyjskich, a nie polskich".
"W Polsce nic tym ludziom nie grozi"
Dopytywany, czy pracujemy nad formułą tych wycieczek, odpowiedział: Chcemy tę formułę uzgodnić z Izraelem. Mam nadzieję, że to się dokona, ale prosimy Izraelczyków, żeby zrozumieli, że skoro przyjeżdżali tutaj w ramach tych wycieczek od 30 lat, i nigdy nie było żadnego incydentu niebezpiecznego, to po co ta broń, po co uzbrojeni po zęby ochroniarze. Powtórzył, że "w Polsce nic tym ludziom nie grozi".
Strona polska zainicjowała w grudniu 2021 r. dialog na temat zreformowania obecnej formuły wyjazdów młodzieży izraelskiej do Polski, zawieszonej od 2020 r. z powodu ograniczeń pandemicznych, gdyż obecna, zdaniem polskiego MSZ, wzmacnia fałszywe stereotypy.
Izraelski portal "The Times of Israel" podaje, że władze polskie odmówiły zgody na to, by agenci Szin Bet (izraelska służba specjalna, odpowiedzialna za kontrwywiad i bezpieczeństwo wewnętrzne - PAP) ochraniający wycieczki mogli nosić broń na terytorium Polski, inaczej niż w poprzednich latach, co zmusiło ministerstwo edukacji do odwołania wyjazdów.
Młodzież izraelska tradycyjnie przyjeżdża do Polski latem, by zwiedzić byłe niemieckie nazistowskie obozy w celu zdobycia wiedzy o Holokauście i uczczenia pamięci pomordowanych. Wyjazd ten od dawna uważany jest za kamień milowy w izraelskiej edukacji, a przed wybuchem pandemii co roku brało w nim udział około 40 tys. izraelskich uczniów. Według danych ministerstwa edukacji Izraela, na tegoroczne lato zapisało się około 7 tys. uczniów.
autor: Katarzyna Krzykowska