Mimo upływu lat nie milkną spory i debaty poświęcone Powstaniu Warszawskiemu. 69. lat temu 10 sierpnia 1944 roku młodzi żołnierze Armii Krajowej walczyli 10-ty dzień w nierównym boju o stolicę z przeważającymi siłami niemieckimi. Polacy doprowadzając do wybuchu powstania marzyli o wolności, odwecie na Niemcach oraz o uniezależnieniu się od Związku Radzieckiego. Jednak zdaniem Piotra Zychowicza autora kontrowersyjnej książki "Obłęd 44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie" tamten zryw był nieracjonalnym aktem odwagi. Młody historyk twierdzi, że od początku Powstanie wobec porażającej dysproporcji sił było skazane na porażkę. A zatem, zdaniem Piotra Zychowicza, każda decyzja która prowadzi do klęski i to tak tragicznej jak zniszczenie Warszawy była błędem.
Zdaniem historyka wojskowości, profesora Krzysztofa Komorowskiego największym błędem dowódców powstania była błędna i nieprecyzyjna kalkulacja niemieckich sił strzegących najważniejszych budynków w Warszawie. Zdaniem naukowca powstańcy często słabo uzbrojeni, atakowali doskonale bronione budynki czy obiekty. Przykładem może być bardzo silnie obsadzone Okęcie, które próbowali żołnierz dwóch oddziałów dla których atak skończył się tragicznie.
Profesor Komorowski uważa też, że gigantycznym błędem ze strony dowódcy Powstania generała Antoniego Chruściela "Montera" było pozostawienie ludności cywilnej w mieście, a nawet wciąganie cywilów do walki. Takie akcje Niemcy traktowali jako dywersję i jak to ujął historyk - oczyszczali całe przestrzenie miasta, czyli mordowali ludność cywilną.
Powstańcy liczyli, że wsparcia udzieli im Armia Czerwona, jednak tak się nie stało. Powstanie po 63 dniach zakończyło się klęską. W walkach zginęło około 20. tysięcy powstańców i około 200 tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy. Zdaniem Piotra Zychowicza w ten sposób, powstańcy oddali niebywałą przysługę Stalinowi, który rękami Hitlera uporał się z największą przeszkodą na drodze do sowietyzacji Polski czyli żołnierzami Armii Krajowej i stolicą kraju, w której było centrum dowodzenia siłami niepodległościowymi.
Jedynym pozytywnym, militarnym aspektem walk o stolicę - uważa profesor Komorowski - było to, że przez 2. miesiące żołnierze Armii Krajowej wiązali część sił niemieckich potrzebnych na froncie i paraliżowali główne drogi transportowe, które przecinały stolicę.