Romulad Szeremietiew był wiceministrem obrony w czasach, gdy w MON rządził obecny marszałek sejmu i kandydat PO w prawyborach.

"Dziwnie się zachował. Jeśli nie chciał ze mną pracować, to mógł mnie odwołać, a zaczął inwigilować. Może uważał mnie za konkurenta w ministerstwie, a ktoś mu podpowiedział: poszukajmy czegoś na Szeremietiewa. Oglądałem jego konferencję prasową, gdy ogłaszał moją dymisję. Promieniał ze szczęścia. Ale też powiedział w innych okolicznościach, że będzie szczęśliwy, kiedy się okaże, że jestem niewinny" - mówi Szeremietiew.

Reklama

Szeremietiew został zawieszony i potem odwołany po artykule w "Rzeczpospolitej", w którym zarzucono mu korupcję. Dwa lata temu został uniewiniony z tego zarzutu. Sąd skazał go na kilka tysięcy złotych grzywny za dopuszczenie do tajemnicy państwowej swego asystenta Zbigniewa Farnusa, który został zatrzymany podczas ucieczki za granicę i skazany później na 2,5 roku więzienia.

"Decyzje o wysłaniu śmigłowców, zawracaniu promu, na którym podróżował Farmus, podjął Bronisław Komorowski. Dziś Farmus jest zniszczonym człowiekiem" - mówi Romuald Szeremietiew.

Reklama

Komorowski twierdził, że jeżeli pomylił się co do Szeremietiewa, jeśli okaże się on niewinny, to będzie go to kosztowało karierę polityczną."Teraz mówi, że nie podejmował takiego zobowiązania. Może zapomniał.Kodeks Boziewicza mówi o zdolności honorowej. Bronisław Komorowski jej nie ma" - dodaje były wiceminister obrony.

Zdaniem Szeremietiewa Bronisław Komorowski nie ma też moralnego prawa, by kandydować na prezydenta. Jendocześnie, zdaniem byłego wiceministra obrony Platforma źle wytypowała kandydatów do urzędu prezydenckiego. "Obaj mają jakieś problemy. A są w Platformie ludzie lepiej nadający się na stanowisko prezydenta RP" - twierdzi Szeremietiew.

"Dziwny młodzian" - mówi o Radosławie Sikorskim i dodaje: "Był korespondentem wojennym brytyjskiej prasy w czasach zimnej wojny. Trudno sobie wyobrazić, żeby człowiek, który wyjechał z PRL, mógł bez takiego <błogosławieństwa>, np. tajnych służb brytyjskich, jeździć po świecie. Ale to jest wiedza, której nie jesteśmy tu w stanie zweryfikować".

Reklama

>>>Czytaj dalej>>>



Komorowski pytany w TVN24 o zarzuty, jakie wysunął pod jego adresem Szeremietiew, powiedział: "Rzeczą normalną jest, jeżeli są wielkie, wielomiliardowe przetargi idą, że zawsze kontrwywiad osłania to, także poddając szczególnej kontroli ludzi, którzy je organizują". Jak dodał, organizował je były wiceszef MON Romuald Szeremietiew i jego b. asystent Zbigniew Farmus.

Pytany, czy "wysłał WSI" na Szeremietiewa odpowiedział, że "nic nie wysłał". "Odwrotnie. Jeżeli WSI, jeżeli kontrwywiad występuje z wnioskiem, informacją, że są jakieś podejrzane zachowania, że trzeba roztoczyć, no, eufemistycznie mówiąc <opiekę>, czyli kontrolę kontrwywiadowczą z tytułu podejrzewanych nieprawidłowości, to oczywiście minister podpisuje zgodę" - zaznaczył.

"Ale to nie jest tak, że minister wysyła kogoś przeciwko komuś. Musi być ta kontrola. Ja też jako minister bywałem kontrolowany, jeżeli sprawy dotyczyły jakichś wielkich przetargów" - podkreślił.

"Przypomnę, że za moich czasów ministerialnych sprawa dotyczyła asystenta pana Romualda Szeremietiewa, pana Farmusa, który uciekł za granicę, został złapany i osądzony w Polsce, dostał 2,5 roku więzienia, a więc sankcja była uzasadniona i nigdy pan Farmus się nie odwołał od wyroku sądowego, a więc uznał, że wyrok był zasadny. I na tym się moja sprawa zamyka" - podkreślił marszałek. "Bo były bardzo poważne oskarżenia, które wymagały bardzo ostrej reakcji. Ale dotyczyły one pana Farmusa" - dodał.

Pytany, czy poda Szeremietiewa do sądu w związku z wywiadem, jakiego udzielił dziennikowi "Polska The Times", odpowiedział, że nie. "Tym bardziej jeszcze kandydatowi na kandydata prezydenckiego po prostu nie wypada wchodzić w tego rodzaju jakieś awantury sądowe" - uważa Komorowski.

Jego zdaniem, Szeremietiew włączył się w kampanię "zwalczania kandydatów PO". "Bo zaatakował jednocześnie i mnie, i pana Radka Sikorskiego. Więc widać, czytelna jest intencja tego wywiadu" - powiedział.

"Pan Szeremietiew wcześniej mówił, że ma pretensje. Dzisiaj już atakuje - politycznie atakuje mnie i atakuje Radosława Sikorskiego też, sugerując jakieś niejasne związki z wywiadem brytyjskim pana Sikorskiego. No i on tak samo atakuje oczywiście mnie, w sposób nieuzasadniony" - podkreślił marszałek Sejmu.

Według Komorowskiego, jeżeli Szeremietiew mówi, że są haki na niego i Sikorskiego, "to mówi dokładnie to samo, co sugerował pan Jarosław Kaczyński, co mówił pan Bielan, co mówił pan Giertych". "No mówi, ale fakty są takie, że już nie mówi, bo siedział w więzieniu asystent pana Romualda Szeremietiewa, więc postawione zarzuty przez prokuraturę były zasadne" - zaznaczył.

"Pan Szeremietiew był w sądzie i był wniosek prokuratorski zresztą skierowany już za czasów rządu lewicy, a nie w czasach, kiedy ja byłem w rządzie. A więc należy pytać lewicę dzisiaj, dlaczego skierowała wniosek przeciwko Szeremietiewowi" - stwierdził Komorowski. "Nie biorę odpowiedzialności za zasadność skierowania sprawy przez prokuraturę w sprawie pana Szeremietiewa, bo to już było za rządów lewicy" - dodał.