Najdalej w swoich zapewnieniach poszedł Jan Dziedziczak. Przysłał do nas list kuriozum. Nie wytyka nam błędów, nie oskarża nas o mówienie nieprawdy. Chce, byśmy zamieścili jego deklarację, że to nie on jest autorem zdania, które ma rzucać cień na walory posłanek PiS.

Reklama

>>> Sprawdzą, kto nie wierzy w urodę pań z PiS

O co jest cała burza? Zamieszanie wywołała publikacja DZIENNIKA, który opisał kulisy powstania najnowszego spotu reklamowego PiS z Grażyną Gęsicką, Aleksandrą Natalli-Świat oraz Joanną Kluzik-Rostkowską. W naszym artykule, który opisywał kuluary narady Prawa i Sprawiedliwości, padają anonimowe słowa podsumowujące spotkanie: "Mieliśmy naprawdę duży problem, żeby w PiS znaleźć takie panie, które wyglądają i mają coś do powiedzenia".

Teraz Dziedziczak chce, byśmy zamieścili jego słowa: "Redakcja DZIENNIKA informuje, że żadne zdanie szkalujące dobre imię posłanek Prawa i Sprawiedliwości, które pada w tekście >Aniołki i paprotki Kaczyńskiego i Tuska< nie jest autorstwa Jana Dziedziczaka". I grozi nam sądem, jeśli jego deklaracja nie znajdzie się na naszych łamach.

"Jestem jednym z grupy posłów, którzy zostali poproszeni przez szefostwo klubu o przesłanie wyjaśnień do redakcji. Nie byłem autorem tych słów, więc nie mam nic do ukrycia" - argumentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Jan Dziedziczak.

W tej sprawie interweniował też Tomasz Dudziński poseł PiS. Z naszych informacji wynika, że o tę wypowiedź podejrzewani są jeszcze Adam Hofman i Mariusz Kamiński. Oni z DZIENNIKIEM nie kontaktowali się jeszcze.

Prezes to dżentelmen do przesady

W PiS wrze. Śledztwo w sprawie znieważenia posłanek zarządził prezes Jarosław Kaczyński. Rolę prokuratora powierzył rzecznikowi klubowej dyscypliny Markowi Suskiemu. DZIENNIK dowiedział się, że autor niefortunnej wypowiedzi będzie bardzo srogo ukarany. Zostanie wyrzucony z klubu i nie znajdzie się na listach PiS w kolejnych wyborach.

Reklama

To dlatego wszyscy politycy, którzy wypowiadają się w tekście DZIENNIKA, mają wysłać do redakcji wyjaśnienia, że to nie oni są autorami tej wypowiedzi - wynika z naszych ustaleń."Robimy obławę na szczura w naszym klubie. Niestety niektóre szczury to szczury alfa i trudno je wytropić" - zdradza Tadeusz Cymański.

Dodaje, że prezes Kaczyński był mocno poruszony wypowiedzią, która szargała dobre imię jego partyjnych koleżanek. "Wiele rzeczy można powiedzieć o prezesie, ale na pewno nie to, że nie jest dżentelmenem. Jest dżentelmenem do przesady" - podkreśla Cymański.

Kobiety zachowują zimną krew

"Do całej sprawy podchodzę na zimo. Nie czułam się urażona wypowiedzią anonimowego posła PiS, raczej wydźwiękiem samego artykułu, który był wyjątkowo protekcjonalny" - mówi nam posłanka PiS Grażyna Gęsicka, która jest na billboardach i występuje w telewizyjnych spotach. "Zrozumiałabym ten ton, gdyby napisał to zraniony przez kobietę mizogin, ale autorem tekstu była kobieta" - dodaje posłanka

A co o tym sądzi Beata Kempa, która nie jest jednym z trzech "aniołków Kaczyńskiego"? Według niej nie chodziło o konkretną posłankę. "Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński wybiórczo traktował kobiety. Nigdy tego nie poczułyśmy" - podkreśla.