"Zamiarem premiera nie było promowanie żadnej z sieci handlowych" - stwierdził w rozmowie z "Super Expressem" Paweł Graś. Tłumaczył, że Donald Tusk odpowiedział tylko na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. "Premier w pełni docenia znaczenie rodzimego, polskiego handlu, w tym sklepów osiedlowych" - mówił rzecznik rządu. Ale zaraz dodał, że przecież sklepy sieciowe także dają zatrudnienie wielu polskim pracownikom.
>>> Premier Tusk w Biedronce? Sprawdzili!
Wszystko zaczęło się od zakupów, na które wybrał się do osiedlowego sklepu Jarosław Kaczyński. Szef PiS stwierdził wówczas, że mógł iść do Biedronki, ale jest to "sklep dla najbiedniejszych". W odpowiedzi Donald Tusk wyznał, że zarówno on, jak i jego rodzina i znajomi robią zakupy w sklepach tej sieci.
>>> Handlowcy wściekli na polityków za reklamowanie dyskontów
Na to oburzyli się kupcy zrzeszeni w Polskiej Izbie Handlowej, którzy zarzucili szefowi rządu reklamowanie Biedronki. Argumentowali, że tego rodzaju rekomendacja może przynieść nawet pięcioprocentowy wzrost sprzedaży. Dodali, że do tej pory żadna z polskich sieci handlowych nie mogła liczyć na taką formę promocji ze strony polityków.