Szanse na to, by prof. Piotr Gliński w głosowaniu nad wnioskiem o odwołanie Donalda Tuska zjednał sobie 231 posłów są niewielkie. Głosowanie nad wotum nieufności dla rządu i premiera odbędzie się w ciągu najbliższych tygodni. Sam Gliński w rozmowie z tygodnikiem przyznaje się, że to jest misja z gatunku impossible, ale po przegranej w Sejmie wcale nie zamierza zejść ze sceny.

Reklama

- Po projekcie „premier Gliński” zacznie się projekt „prezydent Gliński" - pisze "Polityka.

- To od początku było tak pomyślane – twierdzi polityk z komitetu politycznego PiS. – Gdy ogłosiliśmy, że prof. Gliński będzie kandydatem na premiera, pojawiły się głosy, że kolejny etap jego kariery to eurowybory. Ale on mierzy wyżej – dodaje inny rozmówca.

Jarosław Kaczyński startować nie chce, ogłosił to w „Super Expressie”, potem się z tej deklaracji wycofał, ale kandydowanie uznał za zło konieczne.

Reklama

Sam Gliński przyznaje, że takie sugestie, jakoby miał kandydować na prezydenta już się pojawiły. - W jednej z rozmów z kierownictwem PiS wyczułem taki ton, ale nie chciałem o tym rozmawiać. Dziś to political fiction. Działam dopiero od 14 tygodni, szykuję się do wotum nieufności, potem zdecyduję, co dalej – mówi Gliński.