To Kaczyński zniszczył mojego ojca. Kaczyński szukał układu i znalazł sztuczny w postaci mojego taty. Nigdy Kaczyńskiemu tego nie wybaczę! - oburza się Tomasz Lepper w rozmowie z "Super Expressem".
Syn przewodniczącego Samoobrony Andrzeja Leppera wystartuje w wyborach samorządowych z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak podkreśla, chce pójść w ślady ojca i myśli również o starcie w kolejnych wyborach parlamentarnych.
Tomasz Lepper w rozmowie z "SE" wraca do sprawy samobójczej śmierci swego ojca i afery gruntowej z 2007 roku. Według ustaleń śledczych część pieniędzy z łapówki za odrolnienie działki miała trafić do Andrzeja Leppera. - Tata był uczciwy, nie wierzę, aby był winny - zaznacza Tomasz Lepper. Wspomina również swoje ostatnie spotkanie z ojcem. - To było trzy dni przed jego śmiercią. Przyjechał do domu, chodziliśmy razem po gospodarstwie, cieszył się, że wszystko dobrze idzie. Nic nie zapowiadało, że stanie się taka tragedia - stwierdza.
Syn Andrzeja Leppera w najbliższych wyborach samorządowych będzie ubiegał się o mandat radnego w sejmiku zachodniopomorskim.
CZYTAJ TAKŻE: Syn Leppera startuje w wyborach. Ale nie z Samoobrony>>>
Komentarze (190)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeMożna , można !!
Już to widać.
Opowiadała, że to brzmiało tak nienaturalnie, tak dziwnie, że nie mogła w nocy spać, czuła, iż dzieje się coś złego. Od rana zaczęła do niego znów wydzwaniać - wspominał Balazs.
Ale nigdy potem już z mężem nie porozmawiała. - Telefon odbierano w sekretariacie biura Samoobrony w stolicy, musiał być przekierowany. W ten sposób łączyła się z dwiema osobami, w tym z Januszem Maksymiukiem. Mówiono jej, że Andrzej jest, ale niedostępny, nie mogą go poprosić do telefonu, że nie życzy sobie połączenia z nią, nie kazał odbierać telefonu. Takie bajki jej opowiadali. [...] Niezależnie, gdzie był i co robił, dla niej był zawsze dostępny telefonicznie - Balazs tłumaczył, co zaniepokoiło Irenę Lepper.
Nerwów nie opanował również syn Leppera, Tomasz. 5 sierpnia rano dzwonił do biura w Warszawie, do Mirosława Rudowskiego i Janusza Maksymiuka. "Dajcie mi ojca, bo jak tam wpadnę, to was powystrzelam, chcę natychmiast rozmawiać z ojcem, chcę wiedzieć, co się z nim dzieje, co się stało, bo się boimy i martwimy" - miał mówić według relacji Balazsa. Współpracownicy lidera Samoobrony zawiadomili policję o groźbach karalnych.
Zdaniem byłego polityka SKL, Maksymiuk z Rudowskim musieli wówczas wiedzieć, wcześniej niż utrzymują, że ich szef nie żyje.
- Zdawali sobie sprawę, że Lepper by im czegoś takiego nie darował. Musiało się to więc stać po jego śmierci. Wygląda to, jakby wcześniej zaglądali do jego pokoju, tylko nic nie mówili. Dlaczego? Niezrozumiale. [...] Wydzwania zdenerwowana żona, do której zawsze Andrzej oddzwaniał, wydzwania syn, który też jest roztrzęsiony milczeniem ojca. A oni nie wchodzą do pokoju, nie sprawdzają, co się dzieje, tylko powiadamiają policję o groźbach syna. Czy jest w tym jakakolwiek logika? W mojej ocenie nie ma żadnej.
Następnego dnia służby wchodzą do domu w Zielnowie. Tomasz Lepper zostaje zatrzymany, posesja przeszukana. Postępowanie w sprawie gróźb toczyć się będzie przez siedem miesięcy.