Andrzej Czuma zapewnia, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie uważa siebie za ofiarę afery hazardowej i chętnie korzysta z okazji, by po raz kolejny zaatakować "Rzeczpospolitą" za opublikowanie stenogramów podsłuchów rozmów telefonicznych Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem-lobbystą Ryszardem Sobiesiakiem.

"<Rzeczpospolita> to nie jest źródło dowodów" - mówi Czuma. "Muszę panu współczuć, że pan to co drukowane uważa za prawdziwe. Tak było w PRL.Pan jeszcze czerpie z tych soków dawnych, peerelowskich" - krytykuje dziennikarza RMF.

Reklama

>>>>Czuma porównuje "Rzeczpospolitą" do nazistowskiej gadzinówki

"Premier nie ma podstaw do mojej dymisji" - tak minister sprawiedliwości odpowiada na pojawiające się w mediach spekulacje, że dziś o godzinie 14 straci stanowisko. Razem z nim z rządu mają odejść również wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, a także minister obrony Bogdan Klich. Dołączyć do nich ma także Julia Pitera, pełnomocnik do walki z korupcją oraz wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.

>>>Zobacz, kto pożegna się z rządem

Minister Czuma nie uważa, że jego słowa o niewinności zamieszanych w aferę hazardową czołowych polityków Platformy Obywatelskiej - Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego -mogą przesądzić o jego przyszłości w rządzie. Dodaje też, że dopóki nie zobaczy dowodów winy, będzie uważał ich za niewinnych.

"To jest prawo rzymskie i prawo polskie" - mówi Czuma. A co, jeśli premier się z nim nie zgodzi i odwoła za wiarę w tłumaczenia partyjnych kolegów? "Polegnę w boju o starą zasadę prawa rzymskiego, na której rosła cywilizacja zachodnioeuropejska" - odpowiada dumnie minister sprawiedliwości.