Po miesiącach klęsk Beata Sawicka, była posłanka PO oskarżona o korupcję, dostała odrobinę satysfakcji. Sąd nakazał prokuraturze poprowadzić śledztwo z jej zawiadomienia, które ma wyjaśnić to, co dla niej najważniejsze - kulisy afery, która stała się znana tuż przed wyborami 2007 r.

Reklama

Sawicka chce, by oskarżyciele wyjaśnili, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". I czy "kuszenie", jak zaczęto określać metodę zastosowaną przez CBA, nie przekroczyło dozwolonej prawem prowokacji.

Ósmego lutego prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Sawickiej, bo nie dopatrzyła się przestępstwa w postępowaniu CBA. Prokuratura uznała wtedy wersję posłanki za niewiarygodną. Ale sąd nakazał jej śledztwo, które... będzie miało znaczenie dla całego procesu Beaty Sawickiej.

Gazeta przypomina, że była posłanka oskarżona została o: nakłanianie do korupcji burmistrza Helu Mirosława W. (współoskarżonego); żądanie i przyjęcie łapówek: 100 tys. zł, whisky i wiecznego pióra z brylantem; oraz o płatną protekcję.