O szczegółach wydalenia białoruskiego dyplomaty i - najprawdopodobniej - szpiega nikt nie chce rozmawiać oficjalnie.
- Przesadzał - usłyszeliśmy krótką odpowiedź, gdy prosiliśmy o komentarz przedstawicieli resortów siłowych.
Taka niezwykle ostra decyzja naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych musi mieć związek z zatrzymaniami dwóch szpiegów pracujących dla tajnych służb Białorusi. Jako pierwsza informowała o tym wydarzeniu "Gazeta Wyborcza". Kolejne szczegóły operacji ujawnił dziennik.pl.
- Białorusini i Rosjanie współpracują wywiadowczo. Nie ma wątpliwości, że informacje via Mińsk trafiały do Moskwy - tłumaczy jeden z naszych rozmówców. - To są dwie różne historie, dziejące się w innym czasie. Łączy je to, że w każdym przypadku chodzi o obywateli Białorusi wykonujących zadania dla tamtejszych tajnych służb - wyjaśnia nam nasz informator.
Pierwszy ze szpiegów wpadł już ponad dwa lata temu w wyniku pracy Służby Wywiadu Wojskowego. Już wtedy w Prokuraturze Apelacyjnej usłyszał zarzut szpiegostwa, trafił do aresztu, gdzie przebywa do dziś. W historię wtajemniczono tylko wąską grupę osób w całym państwie. Dopiero teraz, gdy do sądu trafi akt oskarżenia, udało nam się usłyszeć nieco więcej.
Według zgodnej relacji dwóch naszych rozmówców sytuacja jest bardzo nietypowa i dlatego praca służb i prokuratury nad aktem oskarżenia trwała ponad dwa lata. Problem polega na tym, że ten obywatel Białorusi wcześniej współpracował z nieistniejącymi już… Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.
Ówczesne kierownictwo traktowało go jako swoje źródło w białoruskich służbach. Jego pozyskanie traktowano jak duży sukces, a jego samego jako nabytek dostarczający cennych informacji o armii Łukaszenki. Otrzymywał on sowite wynagrodzenie za swoje usługi - nawet rzędu kilkuset tysięcy dolarów.
- W rzeczywistości był dezinformatorem - mówi nam jeden ze śledczych. Dopiero w Służbie Wywiadu Wojskowego, utworzonej po rozwiązaniu WSI, na nowo rozpoczęto analizę informacji dostarczanych przez Białorusina. Z biegiem czasu okazało się, że tak naprawdę zawsze wykonywał zadania dla służb Białorusi.
W drugim przypadku szpieg pracujący dla wywiadu wojskowego Białorusi został zatrzymany niemal na gorącym uczynku. Na jego trop wpadli funkcjonariusze kontrwywiadu z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.