Wiceszef CBA miał wynieść dokumenty, gdy pojawił się pomysł pokazania tych materiałów na specjalnej konferencji. Zastępca Mariusza Kamińskiego - dowiedziało się RMF FM - zgrał podsłuchane rozmowy oraz nagrane podczas prowokacji filmy na pendrive’a i pojechać z nimi do prokuratury w Poznaniu, która prowadziła postępowanie w sprawie posłanki PO. Tam miał pytać, czy w może je opublikować.
>>> Posłanka o agencie: Czułam jego podniecenie
Prokuratorzy nie zgodzili się, więc następnym "przystankiem" Ernesta Bejdy było Ministerstwo Sprawiedliwości. Ówczesny szef resortu Zbigniew Ziobro zgodę wydał.
Problem w tym, że dopóki takiej zgody nie było, nie można było tych materiałów wynosić poza kancelarię tajną. Prokuratorzy uznali, że takie zachowanie może kwalifikować się jako przestępstwo przekroczenia uprawnień.
Rzecznik prokuratury w Lublinie, która zajmuje się sprawą potwierdziła fakt istnienia takiego postępowania. O szczegółach nie chciała mówić. Z kolei CBA odmówiło komentarza, twierdząc że nie będzie komentować niewiarygodnych i nieoficjalnych informacji.
Flirt Sawickiej agentem CBA
Byłej posłance PO grozi 10 lat więzienia za wzięcie 100 tys. złotych kontrolowanej łapówki od agentów CBA.
>>> Beata Sawciak oskarżona o korupcję
Prokuratura twierdzi, że była posłanka Platformy namawiała podających się biznesmenów agentów CBA do wręczenia 100 tysięcy złotych łapówki, a burmistrza Helu Mirosława W. do jej przyjęcia. Chodziło o ustawienie przetargu na zakup atrakcyjnej nieruchomości na Półwyspie Helskim, wartej 3 miliony złotych. To pierwszy zarzut.
Drugi zarzut dotyczy pośredniczenia w tej transakcji i powoływania się na wpływy u burmistrza Helu. Beacie Sawickiej grozi za to 10 lat więzienia. Burmistrzowi również.