"Przez ten miesiąc działy się rzeczy skandaliczne. Rozpoczęła się wojna o to, czy Hanna i Tomasz Lisowie będą pracować w telewizji, czy nie. Ktoś zaczął puszczać oko do jednej z partii politycznych, żeby udowodnić, jacy to jesteśmy władni. Mam pretensje do Andrzeja Urbańskiego, że na to w ogóle nie reagował, że pozwolił na upolitycznienie TVP" - mówi Piotr Farfał. Dlatego, zdaniem Farfała, stary zarząd powinien odejść.

Reklama

Czy jednak chodziło tylko o Hannę Lis? Wygląda na to, że nie. Część rady, która zawieszała w piątek zarząd, miała jeden cel - odsunąć PiS od władzy w telewizji. Tak, jak to wcześniej stało się w Polskim Radiu. "Trzeba było poświęcić także Andrzeja Urbańskiego. Obawialiśmy się, że jakby został sam, wyszedłby z niego pisowiec. Jednym słowem nie mogliśmy mu ufać - mówi jeden z członków rady nadzorczej. Inny dodaje: "Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Urbański znowu upartyjniłby telewizję. Nie miałby wyjścia" - mówi.

Nieoficjalnie mówią też, że Urbański zostałby zawieszony i odwołany wcześniej czy później. I zdawał sobie z tego sprawę, stąd podejmowane decyzje, m.in. o odsunięciu Hanny Lis: "Urbańskiego zwolniliby sami pisowcy. Najpóźniej na początku stycznia. A jego miejsce zająłby Krzysztof Czabański, zawieszony prezes Polskiego Radia, który po Nowym Roku ma zostać odwołany".

Czabański jednak stanowczo zaprzecza tej wersji. "Nie było takiego planu. To bzdura" - mówi krótko. Ale ważniejszym pytaniem jest, kim jest dziś Tomasz Rudomino, członek zarządu oddelegowany z rady nadzorczej. Jeszcze miesiąc temu Rudomino głosował za zawieszeniem Farfała razem z pisowską częścią rady. Dziś mówi: "Teraz Piotr Farfał ma szansę udowodnić, że jest dobrym menedżerem".

Jak się dowiadujemy, to Rudomino, a nie Farfał, miał być p.o. prezesa TVP. Nie pozwoliły jednak na to względy proceduralne. W piątek Rudomino jako członek rady nadzorczej nie został oddelegowany do zarządu, bo nie mógłby brać udziału w posiedzeniu. A działalność władz spółki musi mieć ciągłość.

Rudomino dwa lata temu znalazł się w telewizji publicznej z rekomendacji Samoobrony. Ale z partią Leppera nie miał nigdy nic wspólnego. Był po prostu kandydatem Tomasza Borysiuka, członka KRRiT powiązanego z Samoobroną, z którym znał się od kilku lat. Rudomino był związany wcześniej z SLD, w 1994 r. wydawał "Trybunę". Dziś znowu pojawiły się pogłoski, że za jego działaniami stoi lewica.

"Też tak słyszałem" - mówi wymijająco Rudomino. Grzegorz Napieralski, szef SLD, odcina się od tego, co się dzieje w telewizji. "Mamy taki wpływ na to jak na zeszłoroczny śnieg. A o Tomaszu Rudominie niedawno dowiedziałem się, że to był nasz jakiś towarzysz" - mówi Napieralski.

Reklama

Związany z PiS wiceprezes starego zarządu Sławomir Siwek chce wiedzieć, czy za działaniami Rudominy nie stoi minister skarbu Aleksander Grad. Rudomino miał w piątek mówić, że spotkał się z ministrem i wszystko z nim uzgodnił. Rudomino stanowczo zaprzecza: "Nigdy nie mówiłem, że cokolwiek uzgodniłem z ministrem Gradem, bo nigdy się z nim nie spotkałem".

p

Anna Nalewajk: To co się stało w piątek na Woronicza to zamach, przewrót, rewolta?

Tomasz Rudomino: Rada nadzorcza TVP dokonała zmian w zarządzie zgodnie ze statutem spółki, kodeksem spółek handlowych i ustawą o radiofonii i telewizji. Może to zrobić w dowolnym momencie, jeżeli widzi ku temu powody. W wielu państwowych spółkach dokonuje się dużo większych zmian personalnych, ale nikt nie krzyczy o zamachu.

No tak. Ale dziś w TVP są dwa zarządy, niekompletna rada nadzorcza. Jak pan sobie teraz wyobraża działalność spółki?

Nie ma dwóch zarządów. Rada nadzorcza podjęła legalną uchwałę większością głosów, mając kworum. Możemy dyskutować jedynie o jej skuteczności w obliczu rezygnacji członka rady Janusza Niedzieli. Złożoną zresztą w czasie trwania posiedzenia. Nie mnie badać, czy ta jego rezygnacja jest skuteczna wobec podjętych w tym samym czasie uchwał. To będzie rozstrzygał sąd. Ja głosowałem za zawieszeniem członków zarządu. Dla mnie więc obecny zarząd TVP składa się z dwóch osób: mnie i Piotra Farfała. Jeżeli zawieszony zarząd tego nie uzna i będzie podejmował jakieś decyzje, zachodzi domniemanie, że są one nielegalne i będą wobec tych osób wyciągane konsekwencje służbowe. W zarządzie zasiadali ludzie mądrzy. Mam nadzieję, że ich mądrość zwycięży i nie będą się wdawać w niepotrzebne awantury.

Ale czyje polecenia mają wypełniać pracownicy TVP?

Piotr Farfał jest pełniącym obowiązki prezesa TVP. I to jego mają się słuchać pracownicy. Taka jest uchwała rady nadzorczej, a pracownicy nie mogą kwestionować jej legalności. Dyrektorzy poszczególnych działów muszą mieć jasny sygnał, kto kieruje spółką.

Będziecie podejmować decyzje programowe i kadrowe? Pojawiły się informacje, że pracę stracą Patrycja Kotecka i Anita Gargas, a do prowadzenia „Wiadomości” wróci Hanna Lis.

Bardzo bym chciał, żeby Hanna Lis pojawiła się jak najszybciej na wizji. Jeżeli kontrakt z nią zostałby zerwany, przysługiwałoby jej ogromne odszkodowanie. To oznaczałoby następne straty dla TVP. Osobą odpowiedzialną za tę sytuację jest Andrzej Urbański. Także biorąc pod uwagę widzów, to telewizja nie powinna pozwolić sobie na taką stratę. Co do innych spraw personalnych, nie podejmuję żadnych rozmów na ten temat.

Kogo pan dziś reprezentuje? Był pan rekomendowany przez Samoobronę, od której stanowczo się pan odcina.

Nie mam żadnych związków z Samoobroną. Nie reprezentuje żadnych sił politycznych. Reprezentuję siebie.