W opinii wiceministra Janina Goss jest dobrą specjalistką od spraw biznesowych i ma uprawnienia do zasiadania w radach nadzorczych, a to, że pożyczyła Jarosławowi Kaczyńskiemu 200 tysięcy złotych (prezes jest winny jeszcze 80 tysięcy) to sprawy prywatne między ludźmi, którzy sobie w życiu pomagają.
W tym momencie zaprotestowała Monika Olejnik, prowadząca audycję w Radiu ZET.
To nie jest sprawa pana Jasia z panią Stasią. Wyobraża pan sobie, że Donald Tusk pożycza od kogoś pieniądze, a potem ten ktoś znajduje się dostaje miejsce w radzie nadzorczej? Co by się działo! - mówiła.
Zasiadanie w radzie nadzorczej to nie jest nadzwyczajny przywilej, to jest praca niemal społeczna… - tłumaczył Jarosław Sellin.
Jego zdaniem duże pieniądze zarabia się w zarządach spółek, a nie w radach nadzorczych.
Jak ktoś ma uprawnienia i się zna na biznesie, to trzeba z tego doświadczenia korzystać - dodał polityk PiS.
Ale prezes jest jej winien pieniądze. Nie czuje pan tego..? - dopytywała dziennikarka.
Ale o tym, kto zasiada w radach nadzorczych, decyduje minister skarbu. To polityk, który odpowiada za swoje decyzje - wyjaśniał Sellin.
Nie sądzę, żeby ta decyzja nie była konsultowana. Minister skarbu z kapelusza wyciągnął Janinę Goss? - pytała Olejnik.
Nie wiem, czy ta sprawa była konsultowana. Proszę pytać ministra skarbu - odpowiedział wiceminister.