Schetyna w TVN24 był pytany o posłów Platformy, którzy od 16 grudnia pozostają na sali sejmowej w ramach protestu. We wtorek na profilu na Facebooku "Tu jest Sejm" pojawiło się nagranie, na którym posłowie opozycji komentowali słowa szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego dla tygodnika "wSieci", iż to co się działo w Sejmie i wokół niego 16 grudnia trzeba nazwać próbą puczu. W filmiku występuje m.in. posłanka PO Joanna Mucha, która śpiewa "Nie pucz, kiedy odjadę", a w innym materiale śpiewa "Znowu w puczu mi nie wyszło".
- Trochę usprawiedliwiam je (takie zachowanie), trochę tłumaczę, bo to rzeczywiście trochę nieszczęśliwe niektóre akcenty, ale sytuacja jest trudna - podkreślił lider PO.
Jak poinformował, sprawa była przedmiotem rozmowy na posiedzeniu klubu PO w czwartek. - Pewnych rzeczy nie wypada w takim miejscu i w takiej formie protestu, nawet jeżeli jest zmęczenie, znużenie i trudność świątecznego czasu, to trzeba wejść w skórę tych, którzy obserwują to w telewizji, patrzą na to i oceniają - zaznaczył Schetyna.
- Rozmawialiśmy z szefem klubu (Sławomirem Neumannem), że posłom wolno mniej w przypadku takiej trudnej sytuacji. To nietypowe, kiedy partie opozycyjne przebywają na sali sejmowej domagając się powrotu marszałka Sejmu - dodał lider Platformy.
Pytany, czy czuł niesmak, odpowiedział: "Tak". - Czułem dystans, ale wydaje mi się, że ta sprawa jest zamknięta i nie będzie powtórzenia. Trzeba wyciągać wnioski - podkreślił szef PO. - Pewne zachowania można uznać za niestosowane i ta kwestia jest zamknięta - dodał.
Schetyna odniósł się też do listu otwartego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, w którym wezwał on posła PO Ryszarda Wilczyńskiego do zrzeczenia się mandatu poselskiego. Jaki zamierza też skierować w sprawie posła PO wniosek do komisji etyki poselskiej. Na materiale wideo opublikowanym w czwartek przez tvp.info zarejestrowano, jak poseł PO przegląda nieswoje dokumenty, znajdujące się na sali plenarnej Sejmu; dokumenty miały leżeć w miejscu, które zajmuje prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Sam Wilczyński powiedział, że dokumenty, po które sięgnął to był artykuł, leżący w publicznym miejscu; dodał, że przeczytał fragment i odłożył go na miejsce.
- Mogę przeprosić za niezręczność i tyle. To nie jest element protestu, czy naszej obecności. Czasami tak się zdarza, że zachowania mogą być uznane jako dziwne - powiedział Schetyna.