Najbardziej niespokojni są jednak ministrowie wskazani przez informatorów DZIENNIKA. Stanowiska mają stracić już w sierpniu. "Teraz urzędnicy zapewniają, że robią wszystko, by premier był z nich zadowolony" - donosi gazeta.

Reklama

Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk tłumaczył się wczoraj Donaldowi Tuskowi osobiście. A minister edukacji Katarzyna Hall nagle zapragnęła skonsultować się z klubem PO, dotąd konsekwentnie przez nią pomijanym.

Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak twierdzi, że "nie ma żadnych konkretnych planów dymisji ministrów, czy też dawania im żółtych kartek". Podobnie zarzekają się jego partyjni koledzy. Ale wielu z nich nieoficjalnie przyznawało, że nasza lista to strzał w dziesiątkę. "Tylko Kudrycka może się jeszcze uratować" - stwierdził jeden z naszych rozmówców. Ale inny przyznaje: "Zobaczymy, co się wydarzy w sierpniu, bo oceny premiera ewoluują".

I na dowód swojej tezy przytacza właśnie przykład minister szkolnictwa wyższego i nauki: "O godzinie 10 Tusk jest na nią wściekły i chce ją odwołać. W południe rezygnuje z tego planu. Ale o godzinie 14 wie już, że to ten pierwszy pomysł jest najlepszy".

"Ewolucja ocen to jedno, ale innym problemem może być brak chętnych na ministerialne wakaty" - przyznaje poseł Platformy. Jego zdaniem, w partii na pewno nie będzie problemu z następcami Grabarczyka, Nowickiego i Hall.

W oryginalny sposób skomentował nasze informacje minister spraw zagranicznych Radek Sikorski: "Premier daje i premier odbiera. Mam nadzieję, że to skłoni państwa (dziennikarzy) do sympatii dla życia ministra, bo głowę można stracić za byle wypowiedź dla prasy. Długie godziny (pracy), odpowiedzialność duża, płaca niekonkurencyjna, a każdy szef ma to do siebie, że dobiera sobie ekipę".

Politycy z władz klubu PO twierdzili, że nie ma on odzwierciedlenia w faktach. "Rząd pracuje bardzo dobrze" - tłumaczył wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski. Ale w chwili, gdy wypowiadał te słowa, w gabinecie premiera na dywaniku tłumaczył się właśnie minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. A minister edukacji Katarzyna Hall w Bydgoszczy zapewniała, że ma nadzieję, iż premier doceni jej starania.

Niektórzy politycy Platformy mieli też pretensje, że na naszej liście nie ma ministrów z PSL. "A przecież wiadomo, że najgorzej oceniana jest minister pracy Jolanta Fedak" - utyskiwał jeden z posłów PO. Ale nasza publikacja nie była rankingiem najgorszych czy najmniej popularnych członków rządu. Opisana przez DZIENNIK piątka to rzeczywiście ci, których dzisiaj najgorzej ocenia premier. I tych, których może sam odwołać. Peeselowscy ministrowie w dużo większym stopniu zależą także od oceny wicepremiera Pawlaka.