Zabójcą, którego wykonane na ulicy zdjęcie opublikowano w mediach, był około 50-letni mężczyzna ze strzeleckimi ochraniaczami na uszach. Na fotografii patrzy ku górze, najwyraźniej rozglądając się po oknach okolicznych domów, i trzyma w rękach gotową do strzału broń z uniesioną lufą. W następstwie policyjnego pościgu desperat zabarykadował się w przedszkolu i popełnił tam samobójstwo.
Zbrodnia miała być jakoby dziełem byłego policjanta.
Sześciu zabitych to członkowie jednej romskiej rodziny, utrzymującej podobno znajomość ze sprawcą. Ponadto po kilku godzinach zmarła w szpitalu 52-letnia kobieta, postrzelona przypadkowo na balkonie swego mieszkania.
Spośród 14 rannych dziewięcioro umieszczono w szpitalu. Wśród nich jest policjant z postrzałem głowy. Władze twierdzą, że na razie nie znają ani motywów czynu, ani tożsamości sprawcy i ofiar.
Policja podjęła interwencję po otrzymaniu telefonicznego zgłoszenia, że w jednym z mieszkań słychać strzelaninę. Na widok przybyłych funkcjonariuszy zabójca podjął ucieczkę, strzelając wokół na oślep z pistoletu maszynowego. Miał przy sobie jeszcze dwa inne egzemplarze broni palnej z pełnymi magazynkami.
Jak poinformował na konferencji prasowej szef słowackiej policji Jaroslav Spisziak, sprawca zastrzelił w mieszkaniu czterech mężczyzn i kobietę, a przy wejściu do budynku jeszcze jednego mężczyznę z tej samej rodziny.
Na pytanie dziennikarzy, czy zabójca mógł być policjantem, słowacki minister spraw wewnętrznych Daniel Lipszic odpowiedział, że tak.
Minister Lipszic podkreślił, że obecnie najważniejszą sprawą jest ustalenie tożsamości napastnika, a także ofiar śmiertelnych incydentu w Devinskej Novej Vsi.
Do zdarzenia doszło przy ruchliwym skrzyżowaniu, w pobliżu supermarketu. Władze słowackiej stolicy w czasie zajścia wyemitowały komunikat apelujący do mieszkańców Devinskej Novej Vsi o pozostanie w domach.
Przez kilka godzin dzielnica była otoczona kordonem policji. Obecnie trwają oględziny miejsca zdarzenia. W okolicy nadal nie kursuje komunikacja miejska, część ulic pozostaje zamknięta.
Głębokie poruszenie zdarzeniem na przedmieściach Bratysławy wyrazili prezydent Ivan Gaszparovicz i premier Iveta Radiczova. Władze państwa nie wykluczają ogłoszenia żałoby narodowej.