Trzeba zakończyć wreszcie makabryczny taniec na trupach - apelował w "Kropce nad i" Andrzej Seremet. Materiały jasno wskazują, że chodzi o plotkę, którą zdementowały dowody zdobyte przez prokuraturę - zapewnił. Przesłuchano 120 osób, by zbadać ten wątek - dodał. Przypomniał też, skąd się wzięła ta plotka - ambasador Tomasz Turowski zeznał, że jeden z rosyjskich oficerów powiedział mu, że trzy ciała wykazywały odruchy bezwarunkowe, które mogą wystąpić już po śmierci. Potem, zdaniem Seremeta, ktoś te słowa przekręcił i tak powstała plotka.
Seremet wyjaśnił też, dlaczego nie było ponownych sekcji i dlaczego polscy śledczy nie otwierali trumien. W ówczesnym stanie wiedzy, prokuratorzy nie mieli żadnych informacji, które skłoniłyby ich do sprawdzenia zwłok - stwierdził. Zapytany przez Monikę Olejnik, dlaczego więc śledczy wierzyli Rosjanom, a nie sami byli przy sekcjach, stwierdził, że powiedziano polskim prokuratorom, gdy pojawili się w Moskwie, że przyjechali za późno i jest już po badaniach.
Monika Olejnik próbowała też wyciągnąć z Seremeta, dlaczego polscy śledczy i polscy lekarze nie pobrali na miejscu katastrofy próbek z ciał. Jego zdaniem Rosjanie i tak zrobili wiele, że pozwolili polskim prokuratorom być w Smoleńsku, mimo, że nie było jeszcze oficjalnej prośby o pomoc. Śledztwo na terenie Federacji Rosyjskiej prowadzą tylko rosyjscy śledczy. Tak, jak pod sprawie katastrofy rosyjskiego samolotu w Polsce prowadziliby tylko polscy prokuratorzy - wyjaśnia prokurator generalny. Porządek prawny sprawia, że śledczy nie mogli robić tego, czego chcieli - dodał.
Prokurator generalny potwierdził też, że Rosjanie poprosili o to, by rodziny 21 ofiar katastrofy, przesłuchały taśmy z nagraniami z kabiny, aby zidentyfikować głosy swych bliskich. Zapewnił, że wszystko będzie zorganizowane tak, by nie przysporzyć rodzinom cierpień.
Wyjaśnił też, skąd wzięła się pomyłka w zmierzeniu brzozy. Prokurator, który dodawał długość odcinków popełnił zwykły algebraiczny błąd - zapewnił.