Ostatnie tygodnie w CUL, które gospodaruje stacjami obsługi pojazdów, hotelami i ośrodkami wypoczynkowymi, to historia jak z thrillera. – Dyrektor Chojnowski się ukrywa, nie możemy mu wręczyć wypowiedzenia – mówił nam w czwartek rzecznik KGP Mariusz Sokołowski. Po dwóch telefonach udaje nam się znaleźć uciekiniera. Spotykamy się z nim w jego służbowym apartamencie, w którym mieszkał przez rok, gdy zarządzał policyjnym majątkiem.
– Nie godzę się na rolę kozła ofiarnego. Na moją korzyść przemawiają pisemne raporty, które na bieżąco składałem komendantowi głównemu i ministrowi spraw wewnętrznych – wyjaśnia Jan Michał Chojnowski. Nim szefowie KGP zdołali namierzyć naszego rozmówcę, mianowali już insp. Tomasza Kowalczyka na stanowisko pełnomocnika ds. reformy CUL. To nazwisko z bogatą historią. Przed czterema laty stracił stanowisko dyrektora pionu logistyki w atmosferze skandalu. "Polityka" ujawniła, że przepisał otrzymane z policji mieszkanie na 6-letniego syna. Już jakobezdomnyotrzymał z zasobów resortowych kolejne lokum.
Zadziwiające, ale to właśnie jemu szef policji gen. Marek Działoszyński wyznaczył zadanie wyciągnięcia CUL z niemal 15-milionowego zadłużenia. – Nie ma z czego wypłacić pensji za maj, na kontach są środki na 20 proc. Zawnioskowałem do ministra spraw wewnętrznych o likwidację CUL. Winę ponoszą szefowie KGP i MSW, którzy przez wiele miesięcy nie podejmowali niezbędnych decyzji – mówi Chojnowski. Dyrektor był drugim szefem CUL, pojawił się w nim w sierpniu 2012 r., gdy szefem policji został Działoszyński.
– Gdy zostałem dyrektorem, zobowiązania CUL wynosiły 5,99 mln zł. Po miesiącu przedstawiłem program naprawczy, na którym znalazł się podpis gen. Działoszyńskiego z adnotacją "Akceptuję". Problem w tym, że do dziś program pozostał wyłącznie na papierze – mówi Chojnowski.
Z analizy dokumentów, które mamy, wynika, że największym problemem dla CUL były stacje obsługi pojazdów. To 12 warsztatów, gdzie królowały metody napraw za pomocą dłuta i młotka. W jednej z nich pracowało nawet 12 lakierników i tapicerów, choć ani lakierni, ani tapicerni nie było.
– Do tych miejsc nikt rozsądny by nie oddał nowego samochodu. Do takich aut należy podpiąć komputer, a jego nie było na wyposażeniu. Zresztą na wolnym rynku mieliśmy niższe ceny – mówi nam jeden z komendantów wojewódzkich. W efekcie stacje obsługi w 2012 r. miały 8 mln zł przychodów, ale koszty ich funkcjonowania okazały się dwukrotnie wyższe. Aby poprawić wynik finansowy, od sierpnia 2012 r. ruszyły zwolnienia indywidualne. Z 667 etatów udało się zejść do 423. – Nie mogłem robić tego szybciej ze względu na zagrożenie przekroczenia progu zwolnień grupowych, na które CUL nie było stać – wyjaśnia Chojnowski.
Po przełomie 2012 i 2013 r. pogorszyły się również wyniki hoteli i ośrodków wypoczynkowych, którymi gospodarowało CUL. W części to wina sytuacji gospodarczej, ale także załamania się systemu szkoleń w policji. Światłem w tunelu mogły być masowe szkolenia dla policjantów z pionów przestępczości gospodarczej, które zapowiadał po wybuchu afery Amber Gold minister Jacek Cichocki. Chwalił się, że program obejmie nawet 4 tys. funkcjonariuszy, jednak środków w budżecie policji jest dla... 40.
– Właśnie ze szkoleń żyją ośrodki wypoczynkowe policji. Obietnice ministra Cichockiego, powtarzane przez jego następcę, pozostały jednak tylko obietnicami – komentuje jeden ze związkowców. Wyjściem z sytuacji miały być pozbycie się nierentownych stacji obsługi i sprzedaż trzech nieruchomości, o którą wnioskował w końcu kwietnia br. Jednak zamiast zgody na tę operację komendant Działoszyński wysłał do CUL kontrolerów.