Analizę wykonał prof. Grzegorz Kowaleczko, ekspert lotniczy, prorektor do spraw naukowych Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie i były dyrektor Instytutu Techniki Lotniczej Wojskowej Akademii Technicznej. Zbadał ostatnie kilkanaście sekund lotu tupolewa, tuż przed uderzeniem w ziemię w Smoleńsku. Wyniki jego badań pokrywają się z ustaleniami rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) oraz komisji badającej przyczyny katastrofy, którą kierował Jerzy Miller.
Prof. Grzegorz Kowaleczko sprawdzał, jak zachowała się maszyna po utracie fragmentu skrzydła, oderwanego w wyniku kolizji z drzewem. Zdaniem eksperta, samolot wykonał wówczas półobrót i tak zwaną górkę, unosząc dziób wyżej, odchylając jednocześnie tor lotu w lewo. Następnie uderzył w ziemię.
Wyniki symulacji i ich omówienie opublikował na swojej stronie zespół Macieja Laska.
ZOBACZ analizę ostatnich sekund lotu tupolewa:
Komentarze (325)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTusk z Putinem wciagneli prezydenta Kaczyńskiego w pułapke. Przesuneli godzinę startu samolotu tak aby specjalne ekipy zdazyły wytworzyc sztuczną mgłę. Dla pewności, godzine przed przylotem samolotu prezydenckiego ruski IL-76 rozpylił tez nad lotniskiem hel.
Pień i gałęzie brzozy przed lotniskiem specjalnie wzmocniono pokrywając je bezbarwnym włóknem węglowym. Ciśnieniowy wskaźnik wysokości został zdalnie przestawiony przez Ruskich z cisnienia na lotnisku na ciśnienie przelotowe 1013ha aby zmylic pilota.
PO TYCH PRZYGOTOWANIACH RUSCY KONTROLERZY LOTU JAKBY KPIĄC SOBIE Z PREZYDENTA TWIERDZILI ŻE NIE MA WARUNKÓW DO LĄDOWANIA ! .
Wiedzieli że bohaterski Lech mgły się nie uleknie. Nastepnie za pomoca magnesu i fałszywych komend naprowadzili samolot prezydencki na brzozę /”na kursie i ścieżce”/. Po katastrofie samolotu ruskie komando błyskawicznie znalazło sie na miejscu i zaczeło dobijac tych którzy przeżyli. Byli oni zamaskowani i krzyczeli: wot wam Katyn ! Ruskie ukrywaja dowody zbrodni zasłaniajac się tajemnica wojskową i fałszywie oskarżając prezydenta i gen. Błasika o stwarzanie po pijanemu presji na pilotów aby lądowali. Obecnie Tusk aby zatrzec slady swojego współudziału w zamachu tusko-ruskim próbuje dystansowac się od Ruskich.
Z PiSowskim pozdrowieniem
tow. Kaczysław
Wyjaśniłem katastrofę smoleńską kilka dni po jej zaistnieniu. Po ponad trzech latach to wyjaśnienie jest jak najbardziej aktualne i będzie takim również po 10 i 100 latach. Oto mój raport, wersja 10.01. do wiadomości publicznej.
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba termobaryczna, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona przez Stalina, nie była też złamana na 5 dni przed katastrofą przez Putina, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Nie stwierdzono też przestrzelenia sterów samolotu przez Ruskich ani wywrócenia przez ruskie wojsko wraku Tupolewa do góry nogami. Nie było tez 3 rzekomo ocalonych. Trotyl na wraku okazał się kolejnym kłamstwem. Wszystkie te tezy, lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy i tumanienia ludzi, nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to DURNONING. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczyńskiego, który miał kłopoty z doświadczonym pilotem TU-154, nazwał go tchórzem, i ścigał go karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu / lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, niedoświadczony kapitan. Po incydencie gruzińskim, na wniosek Kancelarii Prezydenta RP, wprowadzono do 36 pułku TAJNĄ INSTRUKCJĘ, że decyzja odejściu na lotnisko zapasowe może zapaść tylko za zgoda głównego pasażera. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Lechowi Kaczyńskiemu nie byli potrzebni w jego otoczeniu fachowcy ale ludzie bierni, mierni ale wierni /BMW/, również do kierowania samolotem! Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury. Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczygło komentował ze Rusek nie będzie mu się pętał po samolocie. Z pewnością trudno tez byłoby nim manipulować. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał ze stacji meteorologicznej wymaganej aktualnej prognozy pogody na obszar, ZAMKNIETEGO JUŻ OD PÓŁ ROKU,, PRYMITYWNEGO LOTNISKA POLOWEGO SMOLEŃSK PÓŁNOCNY. Ale cóż znaczy zdanie jakiegoś młodzika, choćby i kapitana samolotu wobec potęgi Lecha Kaczyńskiego i PiS? START BEZ TEJ PROGNOZY WYMUSIŁ DOWÓDCA SIŁ POWIETRZNYCH RP, PROTEGOWANY LECHA KACZYŃSKIEGO/wg klucza BMW/, GEN. BŁASIK i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości maszyny do startu. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj DWUKROTNIE, ZUPEŁNIE JEDNOZNACZNIE POINFORMOWAŁ ZAŁOGĘ, ŻE Z POWODU GĘSTEJ MGŁY NIE MA WARUNKÓW DO LĄDOWANIA i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynić. Jednak, ZGODNIE Z NOWĄ TAJNA INSTRUKCJĄ, czekał na decyzje prezydenta – głównego fachowca lotniczego na pokładzie samolotu – poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem, również wielkim ekspertem lotniczym a w dodatku sprawującym niekonstytucyjną funkcję NADPREZYDENTA. Sprawa była poważna bo początek uroczystości w Katyniu i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku lub Mińsku u Łukaszenki.
STRONA POLSKA ODMÓWIŁA KOMISJI MAK UDOSTĘPNIENIA ZAPISU TEJ ROZMOWY BRACI, FAKT TEJ ODMOWY JEST TEMATEM TABU W POLSKICH MEDIACH. KOMISJA MILLERA ZAŚ NIGDY NIE WYSTĄPIŁA O TEN ZAPIS.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia do lądowania aby zadowolić Prezydenta, który podejrzewał, że Ruscy kłamią z ta mgłą aby ośmieszyć wyprawę Lecha Kaczyńskiego i utrudnić jego reelekcję. Zresztą co znaczy jakaś głupia ruska mgła wobec potęgi Lecha Kaczyńskiego ? Jego odwagi i niezłomnej woli ?
Zgoda rosyjskiego kontrolera lotów obejmowała jednak tylko podejście na wysokość decyzji /100m/. Kapitan Protasiuk był jedynym członkiem załogi znającym język rosyjski i w końcowej fazie lotu był nadmiernie obciążony lądując przy niemal zerowej widzialności, prowadząc jednocześnie komunikację słowna z kontrolerem lotu na lotnisku Siewiernyj i zabawiając rozmową gen. Błasika. W rezultacie kpt. Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 8 m/s zamiast 4 m/s – a następnie nie widząc ziemi PRAWDOPODOBNIE chciał odejść na drugi krąg na automacie wciskając przycisk „odejście”. Jednak ten przycisk nie działał na lotnisku polowym bez systemu ILS o czym pilot /a także drugi pilot/ nie wiedział. Pierwszy raz w życiu podchodził do próbnego lądowania w warunkach niemal całkowitej mgły. Po co to robił ? Wiedział, ze jeśli nie podejmie tej próby, będzie ścigany karnie i dyscyplinarnie przez ekipę BMW Lecha Kaczyńskiego.
W tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 m nad poziomem lotniska a nie 100 m jak fałszywie informował kapitana nawigator mający nalot na TU-154 zaledwie kilkanaście godzin (jeden lot na Haiti i z powrotem). Przyczyną tego błędu było posługiwanie się wysokościomierzem radiowym a nie barycznym. Wszystkie te kardynalne błędy załogi to wynik zaniechania z powodów politycznych /nalegali na to nasi sojusznicy i przyjaciele z USA/ szkolenia pilotów TU-154 na symulatorze w Moskwie przez stronę polska. Kłamliwie tłumaczono to oszczędnościami. Szkoda że nasi troskliwi przyjaciele z USA nie podarowali nam amerykańskiego samolotu nie zafundowali pilotom szkolenia na swoich symulatorach aby zapewnić bezpieczeństwo swoich polskich przyjaciół, którzy tak ich słuchają we wszystkim. Ale to by kosztowało a dobre rady są za darmo. Załoga z niezrozumiałych powodów ignorowała też ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/ i instrukcje alarmowa /do natychmiastowego wykonania!/ Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy (!), aż do momentu katastrofy, przez system TAWS. SYSTEM TAWS SYGNALIZOWAL NIEBEZPIECZNE OBNIŻENIE PUŁAPU SAMOLOTU, O BOMBIE NIE WSPOMINAŁ. Zapewne jednak ostrzeżeń tego urządzenia nikt nigdy nie słuchał i tak było i tym razem, Niewytłumaczalne, nawigator meldował coraz niższe wysokości samolotu nad ziemią – ostatnia 20 metrów a na załodze również nie robiło to żadnego wrażenia chociaż podobno odchodziła na drugi krąg. Czyżby jednak podchodzili do lądowania jak twierdzi MAK ? Kapitan w żadnym momencie nie poinformował kontrolera lotów czy chce lądować czy odchodzić na drugi krąg. Dopiero zobaczywszy drzewa na kursie, 6 sekund przed katastrofą, kpt. Protasiuk zorientował się że coś tu nie gra i podjął gwałtowną próbę ręcznego poderwania samolotu. Było już jednak za późno. Samolot, co słychać na nagraniach, zaczął szorować kadłubem po koronach drzew /nasi eksperci od nagrań nazwali to „przesuwaniem się przedmiotów”, nie żartuję !/ i w końcu skrzydłem uderzył w brzozę.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz nie mieli uprawnień aby zamknąć lotnisko przed zagranicznym samolotem z prezydentem na pokładzie. Kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Rosjanie – i ci w wieży kontrolnej i ci w Moskwie - wiedzieli, że odesłanie samolotu prezydenckiego L.Kaczyńskiego na zapasowe lotnisko, spowodowałoby skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOŚCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN ! Był to zapewne scenariusz zapasowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich, zgodnie z którym decyzja o nie lądowaniu na lotnisku Siewiernyj nie mogła wyjść ze strony samolotu. Jednak Rosjanie intuicyjnie nie wpisali się w niego. SAMI ZAŚ KACZYŃSCY NIE MIELI NAJMNIEJSZEGO POJĘCIA O ISTNIEJACYM RYZYKU. Nigdy nie nauczyli się odróżniać samolotu od taksówki a pilota od szofera. Ot, służba jaśniepaństwa po prostu.
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, a także były już nadprezydent Jarosław Kaczynski używa wszelkich wpływów zamazać wymowę oczywistych faktów i narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Spisek, zwłaszcza ruski, dodaje powagi i sensu tym śmierciom, a brak szkoleń załóg na rosyjskim symulatorze w Moskwie z powodu zakazu z USA, brak doświadczenia i elementarne błędy załogi dobranej wg klucza BMW, niekompetencja i bezprawne naciski polskiego prezydenta, który nie miał zielonego pojęcia na co naraża siebie i innych, ujmują tej powagi i podkreślają że śmierć tych ludzi była bezsensowna. Gra PiSu toczy sie o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i o nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego /poległ w historycznym Katyniu, z rąk Sowietów skumanych z Tuskiem!/, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy bohatera narodowego. Jeżeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów. Dobrym przykładem jest tu raport A.Maciarewicza i jego pozbieranych za oceanem pseudoekspertów, który nie ma nic wspólnego z prawdą a jest bezwstydnie propagowany przez PiS. Fałszywe zdjęcia, fałszywe symulacje, blefy i manipulacje. Obrzydliwe ? Amoralne ? Tak ! Ci ludzie nie maja nawet krzty elementarnej przyzwoitości.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, którzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach szarży braci Kaczyńskich na ruską mgłę.
Agent wpływu (nie zdradzę jakiego ościennego kraju) niejaki Grigorij Kowalieczko oparł się na zmanipulowanych lub fałszywych danych wejściowych (do obliczeń siły nośnej tupolewa).
Okazało się, że prof. Kowalieczko w zaproponowanych założeniach popełnił podstawowe, rażące błędy w oszacowaniu powierzchni oderwanej końcówki skrzydła tupolewa co w oczywisty sposób rzutuje na obliczenia siły nośnej tego elementu, zatem... jego wypociny i fałszywy wniosek można spokojnie o przysłowiowy kant stołu potłuc.
Zdaniem jednego z czołowych ekspertów ZP:
- Przyjmując założenia dotyczące powierzchni nośnej samolotu czy urwanego fragmentu skrzydła: "Kowaleczko sugeruje, że całkowita powierzchnia nośna skrzydeł wynosi 180 mkw. Jest to wielkość obarczona znaczącym błędem przekraczającym 20 proc. Zgodnie z rosyjską literaturą przedmiotu powierzchnia samych skrzydeł z wysuniętymi klapami bez uwzględnienia slotów i statecznika poziomego wynosi 223,45 mkw. Tak znaczący błąd powinien dyskwalifikować wszystkie dalsze obliczenia, a mimo to inż. Joergensen pokazał, że nawet wówczas samolot nie był w stanie wykonać obrotu o 150 stopni"!
Jak to możliwe, że po prawie czterech latach od smoleńskiej masakry, mając tytuł profesora, dostęp do fabrycznych danych, instrukcji Tu-154 M i na miejscu do dyspozycji (obmiaru) bliźniaczego tupolewa (Tu-154 M nr102) można aż tak, ponad 20 % zaniżyć siłę nośną samolotu (skrzydeł, stateczników, powierzchni kadłuba)?!
Kim faktycznie jest wygrzebany PO niewczasie przez Laska "ekspert" Kowalieczko, celowo fałszujący dane wejściowe (do obliczeń) aby tylko uwiarygodnić fałszywą, oficjalną wersję smoleńskiej "katastrofy"?
Ten wlasnie wyrzucony z pracy pilot nie ladowalby we mgle na nieznanym lotnisku i Lech Klamczynski zylby do dzis.
Tyle, że fakty są okrutne i prędzej czy później doprowadzą do tego że bezczelne łgarstwa zostaną przygwożdżone i ośmieszone. To tylko kwestia czasu, a ten dla niego też nie jest już łaskawy.
nie padly slowa "prezydent nie podjal decyzji"
nie padly slowa " jak nie wyladujemy to mnie wykonczy"
Błasik nie pił
do kabiny pilotow mozna wchodzic nie przez salonke prezydencka,
mozna przechodzic sobie w ta i spowrotem przez salonke prezydenta, jesli faktycznie nie ma innego przejscia do kabiny pilotow
kapitan samolotu prezydenckiego lecacego do Gruzji lgal, kiedy opowiadal ze byly naciski a potem Gosiewski i Karski postawili go przed sadem wojskowym i opowiadal bajki
BYLA SZTUCZNA MGLA
PILOCI NIE POPEŁNILI ŻADNEGO BŁĘDU
BEZMÓZGOWCY OCZYWIŚCIE POSUNĄ SIĘ DO KAŻDEGO KŁAMSTWA I ZAPRZECZANIA RZECZY ABSOLUTNIE OCZYWISTYCH.
1. sztuczna mgła,
2. elektromagnes,
3. fałszywe radiolatarnie,
4. fałszywe APM-y,
5. meaconing,
6. bomba paliwowa,
7. zestrzelenie rakietą,
8. lądowanie na ziemi, a następnie wybuch,
9. dobijanie rannych,
10. bezgłośny helikopter podmieniający wrak,
11. hel,
12. strącenie bronią EMP,
13. "dwa wstrząsy",
14. pancerna brzoza,
15. maskirowka,
16. wybuchowa farba,
17. bomba termobaryczna,
18. dwa tupolewy,
19. nie było półbeczki,
20. była półbeczka po odłączeniu tyłu kadłuba,
21. zdalna blokada lotek,
22. Macierewicz: "samolot został obezwładniony na 15 metrach"
23. Nowaczyk: "samolot rozpadł się na 36 metrach",
24. awaria wszystkich silników,
25. trotyl,
26. dwa wybuchy.
27. Macierewicz: "ekspertyza czarnych skrzynek potwierdza, że uderzenia w brzozę nie było"
28. Trzy Tupolewy,
29. Wybuchowa gasnica,
30. Wybuch wielopunktowy,
31 . Jest brzoza hip, nie ma brzozy, hophip hop hip hop
Zadaniowy prof. Kowaleczko podważył rzetelną opinię inż. Jorgensena i twierdzi, ze urwany na brzozie fragment skrzydła miał nie 12,9 m kw. (jak twierdzi Jorgensen) lecz 16,2 m kw. Na tej bazie dokonuje potem obliczeń, z których mu wychodzi, ze tupolew jednak był w stanie wykonać (niecałą) półbeczkę.
Zastanawiające – skąd ten spór? Dlaczego eksperci w ogóle muszą to obliczać, a nie posługują się dokonanymi pomiarami?
Bo... Miller z Laskiem nie wiedzą (podobnie jak z wysokością złamania pancernej brzozy), jaką powierzchnię ma urwany fragment skrzydła! Nie wiedzą, bo... po prostu go nie zmierzyli!!!
Senatorowie PiS pytali propagandystę Laska o powierzchnię urwanej końcówki skrzydła, na co on wykrętnie podał 6 metrów, przemilczając (sic!), czy chodzi o metry bieżące, czy kwadratowe - bo nie wie!!
To wręcz niebywałe – polska komisja państwowa wydała raport o przyczynach katastrofy, podała, że samolot urwał skrzydło na brzozie, utracił siły nośne, wykonał półbeczkę i runął – ale wydając tę opinię nie wiedziała i nadal nie wie, jaką część powierzchni nośnej skrzydła samolot utracił!
Od chwili ujawnienia takiego (kolejnego już po "pomiarach" smoleńskiej pancernej brzozy) niechlujstwa, raport komisji Millera nie jest wart ćwierci funta kłaków!
Europoseł Janusz Wojciechowski pyta się publicznie dra Laska:
- jaką powierzchnię miał urwany na brzozie fragment skrzydła?
- Kiedy i przez kogo został zmierzony?
- Jaki był wynik pomiaru?
- O ile urwany fragment skrzydła zmniejszył siły nośne tupolewa?
- Czy Pan, nie będąc w Smoleńsku, to w ogóle badał, doktorze Lasek??
Wygląda na to, że dyspozycyjny prof. Kowaleczko wyświadczył Laskowi niedźwiedzią przysługę i pogrążył zmanipulowany raport Millera; miejmy nadzieję, że tym razem ostatecznie.