To internauci wykryli, że mężczyzna handlował w sieci materiałami pirotechnicznymi. Jeden z nich mieszka w tym samym bloku - ustalił RMF FM. Chłopak znalazł na internetowej aukcji ofertę swojego sąsiada.

Reklama

Nie dość, że mężczyzna oferował materiały wybuchowe, to jeszcze zachęcał do ich kupna sfilmowanymi niewielkimi eksplozjami. "On to po prostu podpalał, kręcił i wrzucał do sieci" - opowiadał chłopak.

Inni sąsiedzi potwierdzili, że na balkonie tego mieszkania, niejednokrotnie w środku nocy, słychać było wybuchające petardy.

Po eksplozji i pożarze z bloku ewakuowano około 700 osób. W pobliskiej szkole spotkał się z nimi prezydent Dąbrowy Górniczej, żeby ustalić, kto w najbliższych dniach będzie potrzebował mieszkania zastępczego.

Właściciel mieszkania zginął, mimo przeprowadzonej reanimacji. Druga ranna osoba w poważnym stanie trafiła do szpitala. Później okazało się, że dwóch innych lokatorów, którzy pomagali w ewakuacji, podtruło sie dymem.

Strażacy gasili pożar zarówno z drabin, jak i od strony klatki schodowej. Do czasu opanowania ognia nie było wiadomo, czy w mieszkaniu nie było więcej poszkodowanych. W czasie akcji dochodziło do niekontrolowanych wybuchów. Z tego powodu strażacy musieli zrezygnować z gaszenia pożaru wodą i użyć piany.