W ocenie większości polityków ekspert zespołu profesor Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej skompromitował się. Wykładowca krakowskiej uczelni i ekspert komisji Antoniego Macierewicza przyznał, że blefował mówiąc, że prezydencki tupolew, który rozbił się w Smoleńsku, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Profesor przyznał się, że nigdy dokumentów w tej sprawie nie posiadał.
Wobec przyznania się profesora Rońdy, zdecydowanych działań względem zespołu Macierewicza domaga się poseł Twojego Ruchu Andrzej Rozenek. Jego zdaniem, jest to prywatny zespół Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza i nie ma nic wspólnego z działalnością polskiego Sejmu.
Poseł dodał, że to całkiem udany kabaret i jako taki mógłby sobie obradować na przykład w siedzibie PiS.
- Sejm nie służy do ogłupiania społeczeństwa - podkreślił rzecznik Twojego Ruchu.
Szef klubu PO Rafał Grupiński uważa, że zespół smoleński w Sejmie niczego nie wyjaśnia, tylko od początku realizuje cele polityczne: czyli szczucie obywateli przeciwko sobie i wytwarzanie atmosfery niepewności i wrogości. Zdaniem posła tego rodzaju działalność powinna być jak najszybciej zakończona.
Europoseł SLD Wojciech Olejniczak uważa, że Antoni Macierewicz i jego zespół mogą dalej działać na niekorzyść całego parlamentu. Według posła trzeba to wypalić żelazem i pokazać ludziom, że na tragedii i cierpieniu nie można budować pozycji politycznej.
Prezydencki minister Henryk Wujec tłumaczy, że w sytuacji kompromitacji ekspertów Macierewicza, prezes PiS powinien wstrzymać się od forsowania sprawy katastrofy pod Smoleńskiem i zejść trochę z pola.
Zbigniew Ziobro z Solidarnej Polski zauważa, że zła atmosfera wokół Smoleńska jedynie się zagęszcza i nie widać dobrego wyjścia z sytuacji.
Mariusz Błaszczak z PiS ocenia, że wszystkie pomysły mające zamknąć usta zespołowi Antoniego Macierewicza wynikają z obawy ujawnienia prawdy o katastrofie. Błaszczak uważa, że przeciwnicy jego partii w Sejmie zrobią wszystko, by stłamsić debatę publiczną, więc PiS spodziewa się działań opresyjnych, które wprowadzają w Polsce standardy białoruskie. Do czasu - dodał szef Klubu PiS.
Wczoraj profesor Michał Kleiber wycofał się z pomysłu organizacji konferencji ws. katastrofy smoleńskiej. Jak wyjaśnił szef PAN, spotkanie ekspertów rządowej komisji Macieja Laska i zespołu parlamentarnego nie ma racji bytu.
Komentarze(125)
Pokaż:
Nieprzeprowadzenie gruntownego śledztwa czyni z polskich władz wspólników zbrodni i jest aktem podległości wobec Rosji. To obraza dla polskiego honoru, wartości i historii. Władze w Warszawie, legitymizując sprzeczną z dowodami rosyjską wersję katastrofy, dokonują aktu kolaboracji - mówi Walter Jajko, emerytowany generał amerykańskich Sił Powietrznych, były doradca sekretarza obrony USA ds. wywiadu, w rozmowie z „Gazetą Polską”.
Niezdecydowanie Baracka Obamy w sprawie Syrii odbierane jest przez wielu komentatorów jako objaw słabości USA. Czy Rosja, coraz aktywniejsza na Bliskim Wschodzie i w Europie Środkowo-Wschodniej, może wkrótce zastąpić Amerykę w roli światowego żandarma?
Rosja nie jest zainteresowana rolą żandarma, lecz umacnianiem swoich wpływów w poszczególnych częściach świata. Dobrym przykładem są tu państwa dawnego Układu Warszawskiego, w których Moskwa od wielu dziesięcioleci chce zapewnić sobie „uprzywilejowaną pozycję”, co jest eufemistycznym określeniem agresywnej kontroli nad tymi terytoriami.
Może jej się to w najbliższym czasie powieść?
To zależy w dużej mierze od postawy tych państw. „Bliska zagranica”, pojęcie z upodobaniem używane przez Kreml, powinno być prawdziwe tylko w wymiarze geograficznym, a nie politycznym. Ostry sprzeciw wobec imperialnej polityki Rosji to podstawowy narodowy obowiązek każdego prawdziwego polityka z krajów dawnego bloku wschodniego, od Estonii po Mołdawię.
Ważna jest też polityka Unii Europejskiej. W jej interesie powinno leżeć podtrzymywanie i gwarantowanie suwerenności każdego z tych państw oraz obrona ich przed wpływami rosyjskimi. Niestety, unijna dyplomacja ogranicza się często do retoryki, a sama UE jest klubem dyskusyjnym dla biurokratów. Putin może wkrótce potraktować Unię jak niegdyś Stalin papieża, stawiając pytanie: „Ile macie dywizji?”. A odpowiedź instytucji, której Polska powierzyła swoją przyszłość, będzie zatrważająca. Poleganie tylko na Unii i całkowite podporządkowanie się jej strukturom nie jest więc zbyt rozsądne. Źródło realnej siły tkwi w NATO – oczywiście jeśli członkowie Paktu Północnoatlantyckiego zgodzą się, by dominującą w nim rolę odgrywały Stany Zjednoczone, i by przestał on być fasadową instytucją. A to nie jest wcale takie pewne, bo Europa – zajęta swoimi, nieraz zupełnie wydumanymi sprawami – wcale nie kwapi się do polityki konfrontacyjnej wobec Moskwy.
Czy zmiany na Bliskim Wschodzie mają znaczenie dla Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej?
Geopolityczne przemiany na tamtym obszarze, których wspólnym mianownikiem jest przecież powrót Rosji jako ważnego gracza regionalnego, są dla Polski bardzo niebezpieczne. Moskwa po serii dyplomatycznych sukcesów czuje się znacznie pewniej, co skłoni ją do bardziej agresywnych posunięć w Europie. Będą podejmowane próby wojen handlowych, naciski polityczne, można spodziewać się też straszenia bazą wojskową w Kaliningradzie. Syryjska kompromitacja Obamy będzie tylko zachęcać Putina do takich działań.
Prezydent Rosji jest też zachęcany do takich działań przez polskie władze, które w kwestii katastrofy smoleńskiej postępują tak, jak tego chce Kreml.
Cele i rezultaty tego, co stało się w Smoleńsku, w wymiarze moralnym i politycznym odpowiadają ludobójstwu polskich elit intelektualnych, wojskowych i arystokratycznych dokonanemu przez nazistowskie Niemcy i sowiecką Rosję – oczywiście zachowując właściwe liczbowe proporcje. Dlatego to polskie władze, zanim zrobi to ktokolwiek inny, powinny zadbać o dogłębne zbadanie katastrofy smoleńskiej. Jeśli bowiem Warszawa wykazuje obojętność wobec tej tragedii, dlaczego przejmować by się nią miały inne rządy? Nieprzeprowadzenie gruntownego śledztwa czyni z polskich władz wspólników zbrodni i jest aktem podległości wobec Rosji. To obraza polskiego honoru, wartości i historii. Władze w Warszawie, legitymizując sprzeczną z dowodami rosyjską wersję katastrofy, dokonują aktu kolaboracji, a postawa polskiego rządu i sejmowej większości pokazuje, że Rosja może liczyć na uprzywilejowaną pozycję w polskiej polityce wewnętrznej i zagranicznej. Katarzyna Wielka byłaby zadowolona z takiej sytuacji.
Da się to zmienić?
Polskie życie polityczne powinno zostać oczyszczone z moralnej dwuznaczności. Mówię tu o ludziach działających w Polsce na rzecz zabezpieczania rosyjskich interesów: agentach wpływu, szpiegach, sabotażystach poumieszczanych w mediach, na uczelniach, w Kościele, siłach zbrojnych, służbach specjalnych, wymiarze sprawiedliwości i resortach rządowych. Osoby te powinny zostać zidentyfikowane i usunięte ze swoich stanowisk oraz z życia publicznego. To bowiem głównie ich zgubne działania doprowadziły do tego, że Polska zaakceptowała spreparowaną przez Kreml wersję wydarzeń w Smoleńsku, których efektem była śmierć elity obozu niepodległościowego. Nie ma szans, by Polska prowadziła realistyczną i zgodną z interesem narodu politykę zagraniczną, dopóki polskie życie polityczne psute jest przez zdrajców.
Całość wywiadu w tygodniku „Gazeta Polska”
---
Gen. Walter Jajko – wykładowca nauk o obronności w prestiżowym waszyngtońskim Institute of World Politics, emerytowany generał sił powietrznych USA. Jako żołnierz służył w lotnictwie USA i jednostkach wywiadowczych. Był strategiem i analitykiem ds. Związku Sowieckiego oraz Układu Warszawskiego w amerykańskich siłach powietrznych. W latach 1994–1998 był doradcą sekretarza obrony ds. służb specjalnych, nadzorującym pracę wszystkich agencji wywiadowczych USA. Autor publikacji m.in. na temat służb specjalnych, geopolityki, Rosji, Powstania Warszawskiego oraz udziału polskich lotników w bitwie o Anglię podczas II wojny światowej
Bardzo często mamy do czynienia ze zjawiskiem polegającym na tym, że tak zwani „wiodący dziennikarze” zwracają się do swoich czytelników słuchaczy czy widzów z pozycji tak zwanych „mądrzejszych” i „wiedzących lepiej”. Śledząc takie zachowania, a szczególnie poziom merytorycznej wiedzy dziennikarskich „gwiazd” na dany temat, a właściwie jej brak, powinniśmy zadać sobie następujące pytanie. Co ich upoważnia do takich zachowań? Czyżby wystarczyły rekordowe kontrakty i bajońskie honoraria, jakie otrzymują oraz napompowane przez mainstream nazwiska? Widocznie do takich wniosków doszli.
Rozmawiając po raz kolejny o Smoleńsku w chwili, gdy znowu ożywa dyskusja na ten temat warto raczej wspólnie z Czytelnikami zastanowić się nad tym, która strona tak naprawdę zmierza w kierunku prawdy? Jako klucz do przemyśleń najlepiej przyjąć metodę tak zwanego zwykłego „chłopskiego rozumu”, bo przecież zarówno ja jak i Czytelnicy przynajmniej w przytłaczającej większości mamy takie same marne kompetencje, jeżeli chodzi o wiedzę na temat lotnictwa, a w szczególności aerodynamiki, termodynamiki, kinetyki lotu i o wybuchach, czyli egzotermicznych reakcjach chemicznych.
Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać już 10 kwietnia 2010 to pewna zastanawiająca i powiedziałbym nawet historyczna wyjątkowość tego dramatu.
Do tej pory po każdej katastrofie lotniczej słyszeliśmy zawsze bardzo podobne płynące ze świata komunikaty typu; o godzinie tej i tej samolot takich, a takich linii lotniczych runął na ziemię, lub nagle zniknął z ekranów radarów. Bardzo często pojawiały się też zgodne z prawdą informacje niejako naprowadzające na przyczynę tragedii typu; przed zniknięciem samolotu z ekranów radarów pilot zgłaszał kłopoty z jednym z silników. Nigdy jednak nawet w takim przypadku, niemal natychmiast po katastrofie nie pojawiała się ostateczna diagnoza przesądzająca o przyczynie katastrofy tak jak to miało miejsce w przypadku smoleńskiej tragedii.
Już samo to powinno od razu obudzić naszą czujność, bo przecież „wiodące media”, władze, ministrowie konstytucyjnego rządu, obecny prezydent, rosyjski minister Szojgu, od razu puścili w świat ewidentne jak dzisiaj już wiemy kłamstwa. Mało tego, już w okolicach południa na antenie TVN24 pojawił się „ekspert-naukowiec”, dr Tomasz Szulc z Politechniki Wrocławskiej, mówiąc:
„ … zawiodła absolutnie asertywność pilota, który uległ presji "prezydenta" lub jego otoczenia i próbował nie raz, nie dwa, a cztery razy, podchodzić do lądowania! Konsekwencje lądowania na innym lotnisku były "straszne", opóźnienie w uroczystościach lub nawet ich odwołanie...”
Zaręczam, że ten jegomość dalej pracuje „naukowo” na wrocławskiej uczelni i kto wie czy nie awansował, kiedy w każdym poważnym państwie w atmosferze skandalu wywalono by go na zbity pysk.
O czym to wszystko świadczy? Czy zaraz po katastrofie objawiła się nam cała prawda czy może raczej cała rosyjska agentura w Polsce?
Nigdzie na świecie nie angażowano w roli uwiarygodniaczy jakieś wersji katastrofy, telewizyjnych błaznów, aktorów, reżyserów i podobnego typu komediantów. Nigdy rządy jakiegoś normalnego państwa nie finansowały odpowiednio wyselekcjonowanej grupy poprawnych politycznie
„ekspertów”, których jedynym zadaniem byłoby podważanie kompetencji niezależnych naukowców z całego świata próbujących wyjaśnić przyczyny tragedii.
Piszę ciągle, nigdy, nigdy…nigdy na świecie, choć nie jest to do końca prawda.
1 września 1983 Boeing 747-200A koreańskich linii lotniczych lecący z Anchorage na Alasce do Seulu w Korei Południowej z nieznanych przyczyn zboczył z kursu i wleciał w przestrzeń powietrzną ZSRR, po czym został zestrzelony przez radziecki myśliwiec. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga, czyli 269 osób.
Radzieckie władze przez długie lata tłumaczyły się tym, że samolot realizował misję szpiegowską i taka szpiegowska aparatura znajdowała się na jego pokładzie. Wszystkie dowody przetrzymywane byłe przez ZSRR i nigdy nie dopuszczono do nich niezależnych ekspertów. Dopiero w 1992 roku po upadku imperium, Borys Jelcyn przekazał Korei Południowej czarna skrzynkę samolotu, która jak dotąd twierdzono przez 9 lat, nie została odnaleziona. Okazało się ponad wszelką wątpliwość, że żadnej szpiegowskiej misji nie realizowano, a śmierć poniosły całkowicie niewinne osoby.
Czy musimy czekać na jakieś wielkie polityczne zmiany w Rosji i Polsce by poznać prawdę o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem? Tutaj też nie pomogę Czytelnikom, bo sam tego nie wiem.
Jedno możemy jednak zrobić już dzisiaj. Wszyscy wspierajmy odważnych i niezależnych naukowców, którzy postanowili rozwikłać tę zagadkę.
Zbliża się druga już konferencja naukowa w sprawie smoleńskiej katastrofy i ten atak władz, „eksperckiej” ferajny żałosnego Laska i sprzedajnych mediów na przeszło setkę naukowców z niekwestionowanym dorobkiem jest kolejną poszlaką świadczącą o tym, że śmierć polskiego prezydenta i towarzyszącej mu delegacji nie były wynikiem zwykłej, choć tragicznej katastrofy lotniczej.
To każdemu powinien podpowiadać zwykły chłopski rozum, który w takich przypadkach najlepiej się sprawdza, zwłaszcza w dzisiejszej politycznej i medialnej rzeczywistości, która próbuje wprowadzić cywilizację idiotów.
Skąd tyle determinacji w obronie zespołu pilotującego samolot, zespołu, którego dowódca był wcześniej członkiem tchórzliwej załogi, która nie wykonała rozkazu Prezydęta Tysiomclecia, na którą to załogę, PIS (Karski) złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a Gosiewski wyprawiał z tą załogą brewerie w Sejmie?
Odpowiedź jest prosta. mało kto, przy zdrowych zmysłach gotów jest przyjąć, że załoga Tupolewa to była banda kryminalistów, o samobójczych skłonnościach. Jeżeli zatem ta teza upada, to co skłoniło pilotów do wykonania tragicznego w skutkach lądowania?
Wśród żyjących odpowiedź na to pytanie zna tylko Jarosław Kaczyński. Nic ważnego w PISie nie dzieje się bez woli Jarosława Kaczyńskiego. Cały ten, pożal się Boże, zespół ma zatem robić i podskoki w rozkroku i rozkroki w podskoku, aby nie dopuścić do wyjaśnienia, kto i w jaki sposób doprowadził pilotów do samobójczej dla nich w skutkach decyzji o lądowaniu w Smoleńsku.
Wystarczyła plotka, że USA ma nagranie ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich, aby Jarosław wbrew miesięcznicom uprawianym przed pałacem prezydenckim, ni to z gruchy, ni z pietruchy, raz jeden, jedyny, przestąpił progi tego pałacu. W jakim celu? Aby osobiście wręczyć prezydentowi Obamie prywatny list. Ciekawe. co mogło być w tym liście aż tak ważnego, że mały buc wystawił do wiatru wszystkich jęczących co miesiąc pod pałacem i sam polazł do „jaskini potwora komoruskiego”? Co takiego, czego nie mógł przekazać jakimkolwiek innym kanałem? Ostatecznie wielu prominentnych członków PIS latało za ocean i było wiele okazji do przekazania prezydentowi Obamie memoriału Kaczyńskiego.
Memoriał Kaczyńskiego musiał zatem zawierać tak osobiste, a może i kompromitujące treści, że mały buc nie odważył się tych treści powierzyć komukolwiek, nawet najbliższym akolitom.
Co było w memoriale, tego nie wiemy, ale treść memoriału można z dużą dozą prawdopodobieństwa zrekonstruować, o czym niżej.
Na razie panna mania przedstawi taką oto, artystyczną wizję lądowania smoleńskiego:
Motto:
Krakowiaczek nic nie winien
pocałował, bo powinien.
Krakowianka temu winna,
Bo pozwolić nie powinna.
Polski pilot nic nie winien,
Miał lądować, bo powinien.
To Rosjanie temu winni,
Bo pozwolić nie powinni.
Jakim prawem ta hołota,
MAK i media, lżą pilota?
Za czyje srebrniki i ile
Błasika liczą promille?
Poczciwy był chłopina,
A że wypił? Cóż za wina?
Też mi dziwy, kręcą szyją.
W Polsce nawet buty piją!
Wpadł do chłopców, do kokpitu
Zapewnić im lekkość bytu.
Bezpieczeństwo? Durny marazm.
Przecież szef się w kur wi zaraz,
Że tchórzostwo, hańba, zdrada,
To już lepiej we mgle siadać.
Prezydent to nie pakunek,
Nie pomoże baserunek.
Klich medalem nie salwuje
Jak wam prezio mordę skuje.
Karski zrobi wam kryminał,
A Gosiewski w Sejmie finał.
Dalej chłopcy, strzemiennego!
A jak zdarzy się coś złego?
My niewinni, w razie czego
Zwalimy to na ruskiego.
Już od Iwana Groźnego
Dybali na Kaczyńskiego.
Każde w Polsce wie pacholę
Tak z ambony, jak i w szkole
Że Kaczyński, jak bicz boży
ruskich po dupie batożył.
Był jak Batory pod Pskowem.
Każdym swym najmniejszym słowem
W nicość zamieniał ruska.
Nie docenił jednak Tuska.
Jeszcze chwila, lub chwil kilka
I diabli ponieśliby wilka.
Co tam wilka, ruskie państwo.
Niestety, przez Tuska zaprzaństwo
Już na panewce plan zgorzał.
Gdzie Polska od morza do morza?
Tak oto mniemany plan Tuska,
Miedwiediewa i Putina
Historię nagle przecina.
Żaden przy tym się nie plami.
PIS-owcy zabili się sami.
Nie sami, w PIS-u rodzinie,
Wszak w tej, tragicznej godzinie
Na śmierć skazali niewinnych!
Mamyż szukać winnych innych?
Mędrzec Wielki i Mąż Stanu,
Odstąpił od swego planu,
Że ręki nie ściśnie w ta pora
Dzikiego lokatora
Prezydenckiego pałacu
(pewnie znowu był na kacu).
Bo są różne stanu rzeczy,
Temu nikt wszak nie zaprzeczy.
RBN-y on olewa.
Dzisiaj, jak ogórek śpiewa,
Że gdy on obejmie władzę,
Jezu, na to nie poradzę,
To przedstawi prawdę swoją
A tam w USA już się boją.
Drżą jak listek osikowy:
Co durniowi wszak do głowy
O Smoleńsku bredzić przyjdzie?
Nowa prawda z tego wyjdzie?
Prawda prosta. Są nagrania.
Chociaż nie do wytrzymania.
Podsłuchali w Carnivore
PIS instrukcje bardzo chore,
Że lądować przecież trzeba,
Choćby każdy szedł do nieba!
Prezes trwa tak w łże-obręczy.
Dzisiaj on memoriał wręczył.
Króciuteńki to memoriał,
Takoż pisze się historia.
Ze dwa zdania, niezbyt długie:
Ty, Obama! Morda w kubeł!
Panna mania zaś nuci tę piosenkę luźną:
Życzę dobrego zdrowia, na rozum za późno.
Skąd tyle determinacji w obronie zespołu pilotującego samolot, zespołu, którego dowódca był wcześniej członkiem tchórzliwej załogi, która nie wykonała rozkazu Prezydęta Tysiomclecia, na którą to załogę, PIS (Karski) złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a Gosiewski wyprawiał z tą załogą brewerie w Sejmie?
Odpowiedź jest prosta. mało kto, przy zdrowych zmysłach gotów jest przyjąć, że załoga Tupolewa to była banda kryminalistów, o samobójczych skłonnościach. Jeżeli zatem ta teza upada, to co skłoniło pilotów do wykonania tragicznego w skutkach lądowania?
Wśród żyjących odpowiedź na to pytanie zna tylko Jarosław Kaczyński. Nic ważnego w PISie nie dzieje się bez woli Jarosława Kaczyńskiego. Cały ten, pożal się Boże, zespół ma zatem robić i podskoki w rozkroku i rozkroki w podskoku, aby nie dopuścić do wyjaśnienia, kto i w jaki sposób doprowadził pilotów do samobójczej dla nich w skutkach decyzji o lądowaniu w Smoleńsku.
Wystarczyła plotka, że USA ma nagranie ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich, aby Jarosław wbrew miesięcznicom uprawianym przed pałacem prezydenckim, ni to z gruchy, ni z pietruchy, raz jeden, jedyny, przestąpił progi tego pałacu. W jakim celu? Aby osobiście wręczyć prezydentowi Obamie prywatny list. Ciekawe. co mogło być w tym liście aż tak ważnego, że mały buc wystawił do wiatru wszystkich jęczących co miesiąc pod pałacem i sam polazł do „jaskini potwora komoruskiego”? Co takiego, czego nie mógł przekazać jakimkolwiek innym kanałem? Ostatecznie wielu prominentnych członków PIS latało za ocean i było wiele okazji do przekazania prezydentowi Obamie memoriału Kaczyńskiego.
Memoriał Kaczyńskiego musiał zatem zawierać tak osobiste, a może i kompromitujące treści, że mały buc nie odważył się tych treści powierzyć komukolwiek, nawet najbliższym akolitom.
Co było w memoriale, tego nie wiemy, ale treść memoriału można z dużą dozą prawdopodobieństwa zrekonstruować, o czym niżej.
Na razie panna mania przedstawi taką oto, artystyczną wizję lądowania smoleńskiego:
Motto:
Krakowiaczek nic nie winien
pocałował, bo powinien.
Krakowianka temu winna,
Bo pozwolić nie powinna.
Polski pilot nic nie winien,
Miał lądować, bo powinien.
To Rosjanie temu winni,
Bo pozwolić nie powinni.
Jakim prawem ta hołota,
MAK i media, lżą pilota?
Za czyje srebrniki i ile
Błasika liczą promille?
Poczciwy był chłopina,
A że wypił? Cóż za wina?
Też mi dziwy, kręcą szyją.
W Polsce nawet buty piją!
Wpadł do chłopców, do kokpitu
Zapewnić im lekkość bytu.
Bezpieczeństwo? Durny marazm.
Przecież szef się w kur wi zaraz,
Że tchórzostwo, hańba, zdrada,
To już lepiej we mgle siadać.
Prezydent to nie pakunek,
Nie pomoże baserunek.
Klich medalem nie salwuje
Jak wam prezio mordę skuje.
Karski zrobi wam kryminał,
A Gosiewski w Sejmie finał.
Dalej chłopcy, strzemiennego!
A jak zdarzy się coś złego?
My niewinni, w razie czego
Zwalimy to na ruskiego.
Już od Iwana Groźnego
Dybali na Kaczyńskiego.
Każde w Polsce wie pacholę
Tak z ambony, jak i w szkole
Że Kaczyński, jak bicz boży
ruskich po dupie batożył.
Był jak Batory pod Pskowem.
Każdym swym najmniejszym słowem
W nicość zamieniał ruska.
Nie docenił jednak Tuska.
Jeszcze chwila, lub chwil kilka
I diabli ponieśliby wilka.
Co tam wilka, ruskie państwo.
Niestety, przez Tuska zaprzaństwo
Już na panewce plan zgorzał.
Gdzie Polska od morza do morza?
Tak oto mniemany plan Tuska,
Miedwiediewa i Putina
Historię nagle przecina.
Żaden przy tym się nie plami.
PIS-owcy zabili się sami.
Nie sami, w PIS-u rodzinie,
Wszak w tej, tragicznej godzinie
Na śmierć skazali niewinnych!
Mamyż szukać winnych innych?
Mędrzec Wielki i Mąż Stanu,
Odstąpił od swego planu,
Że ręki nie ściśnie w ta pora
Dzikiego lokatora
Prezydenckiego pałacu
(pewnie znowu był na kacu).
Bo są różne stanu rzeczy,
Temu nikt wszak nie zaprzeczy.
RBN-y on olewa.
Dzisiaj, jak ogórek śpiewa,
Że gdy on obejmie władzę,
Jezu, na to nie poradzę,
To przedstawi prawdę swoją
A tam w USA już się boją.
Drżą jak listek osikowy:
Co durniowi wszak do głowy
O Smoleńsku bredzić przyjdzie?
Nowa prawda z tego wyjdzie?
Prawda prosta. Są nagrania.
Chociaż nie do wytrzymania.
Podsłuchali w Carnivore
PIS instrukcje bardzo chore,
Że lądować przecież trzeba,
Choćby każdy szedł do nieba!
Prezes trwa tak w łże-obręczy.
Dzisiaj on memoriał wręczył.
Króciuteńki to memoriał,
Takoż pisze się historia.
Ze dwa zdania, niezbyt długie:
Ty, Obama! Morda w kubeł!
Panna mania zaś nuci tę piosenkę luźną:
Życzę dobrego zdrowia, na rozum za późno.
Bardzo często mamy do czynienia ze zjawiskiem polegającym na tym, że tak zwani „wiodący dziennikarze” zwracają się do swoich czytelników słuchaczy czy widzów z pozycji tak zwanych „mądrzejszych” i „wiedzących lepiej”. Śledząc takie zachowania, a szczególnie poziom merytorycznej wiedzy dziennikarskich „gwiazd” na dany temat, a właściwie jej brak, powinniśmy zadać sobie następujące pytanie. Co ich upoważnia do takich zachowań? Czyżby wystarczyły rekordowe kontrakty i bajońskie honoraria, jakie otrzymują oraz napompowane przez mainstream nazwiska? Widocznie do takich wniosków doszli.
Rozmawiając po raz kolejny o Smoleńsku w chwili, gdy znowu ożywa dyskusja na ten temat warto raczej wspólnie z Czytelnikami zastanowić się nad tym, która strona tak naprawdę zmierza w kierunku prawdy? Jako klucz do przemyśleń najlepiej przyjąć metodę tak zwanego zwykłego „chłopskiego rozumu”, bo przecież zarówno ja jak i Czytelnicy przynajmniej w przytłaczającej większości mamy takie same marne kompetencje, jeżeli chodzi o wiedzę na temat lotnictwa, a w szczególności aerodynamiki, termodynamiki, kinetyki lotu i o wybuchach, czyli egzotermicznych reakcjach chemicznych.
Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać już 10 kwietnia 2010 to pewna zastanawiająca i powiedziałbym nawet historyczna wyjątkowość tego dramatu.
Do tej pory po każdej katastrofie lotniczej słyszeliśmy zawsze bardzo podobne płynące ze świata komunikaty typu; o godzinie tej i tej samolot takich, a takich linii lotniczych runął na ziemię, lub nagle zniknął z ekranów radarów. Bardzo często pojawiały się też zgodne z prawdą informacje niejako naprowadzające na przyczynę tragedii typu; przed zniknięciem samolotu z ekranów radarów pilot zgłaszał kłopoty z jednym z silników. Nigdy jednak nawet w takim przypadku, niemal natychmiast po katastrofie nie pojawiała się ostateczna diagnoza przesądzająca o przyczynie katastrofy tak jak to miało miejsce w przypadku smoleńskiej tragedii.
Już samo to powinno od razu obudzić naszą czujność, bo przecież „wiodące media”, władze, ministrowie konstytucyjnego rządu, obecny prezydent, rosyjski minister Szojgu, od razu puścili w świat ewidentne jak dzisiaj już wiemy kłamstwa. Mało tego, już w okolicach południa na antenie TVN24 pojawił się „ekspert-naukowiec”, dr Tomasz Szulc z Politechniki Wrocławskiej, mówiąc:
„ … zawiodła absolutnie asertywność pilota, który uległ presji “prezydenta” lub jego otoczenia i próbował nie raz, nie dwa, a cztery razy, podchodzić do lądowania! Konsekwencje lądowania na innym lotnisku były “straszne”, opóźnienie w uroczystościach lub nawet ich odwołanie…”
Zaręczam, że ten jegomość dalej pracuje „naukowo” na wrocławskiej uczelni i kto wie czy nie awansował, kiedy w każdym poważnym państwie w atmosferze skandalu wywalono by go na zbity pysk.
O czym to wszystko świadczy? Czy zaraz po katastrofie objawiła się nam cała prawda czy może raczej cała rosyjska agentura w Polsce?
Nigdzie na świecie nie angażowano w roli uwiarygodniaczy jakieś wersji katastrofy, telewizyjnych błaznów, aktorów, reżyserów i podobnego typu komediantów. Nigdy rządy jakiegoś normalnego państwa nie finansowały odpowiednio wyselekcjonowanej grupy poprawnych politycznie
„ekspertów”, których jedynym zadaniem byłoby podważanie kompetencji niezależnych naukowców z całego świata próbujących wyjaśnić przyczyny tragedii.
Piszę ciągle, nigdy, nigdy…nigdy na świecie, choć nie jest to do końca prawda.
1 września 1983 Boeing 747-200A koreańskich linii lotniczych lecący z Anchorage na Alasce do Seulu w Korei Południowej z nieznanych przyczyn zboczył z kursu i wleciał w przestrzeń powietrzną ZSRR, po czym został zestrzelony przez radziecki myśliwiec. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga, czyli 269 osób.
Radzieckie władze przez długie lata tłumaczyły się tym, że samolot realizował misję szpiegowską i taka szpiegowska aparatura znajdowała się na jego pokładzie. Wszystkie dowody przetrzymywane byłe przez ZSRR i nigdy nie dopuszczono do nich niezależnych ekspertów. Dopiero w 1992 roku po upadku imperium, Borys Jelcyn przekazał Korei Południowej czarna skrzynkę samolotu, która jak dotąd twierdzono przez 9 lat, nie została odnaleziona. Okazało się ponad wszelką wątpliwość, że żadnej szpiegowskiej misji nie realizowano, a śmierć poniosły całkowicie niewinne osoby.
Czy musimy czekać na jakieś wielkie polityczne zmiany w Rosji i Polsce by poznać prawdę o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem? Tutaj też nie pomogę Czytelnikom, bo sam tego nie wiem.
Jedno możemy jednak zrobić już dzisiaj. Wszyscy wspierajmy odważnych i niezależnych naukowców, którzy postanowili rozwikłać tę zagadkę.
Zbliża się druga już konferencja naukowa w sprawie smoleńskiej katastrofy i ten atak władz, „eksperckiej” ferajny żałosnego Laska i sprzedajnych mediów na przeszło setkę naukowców z niekwestionowanym dorobkiem jest kolejną poszlaką świadczącą o tym, że śmierć polskiego prezydenta i towarzyszącej mu delegacji nie były wynikiem zwykłej, choć tragicznej katastrofy lotniczej.
To każdemu powinien podpowiadać zwykły chłopski rozum, który w takich przypadkach najlepiej się sprawdza, zwłaszcza w dzisiejszej politycznej i medialnej rzeczywistości, która próbuje wprowadzić cywilizację idiotów.
Tekst opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta. Najnowszy numer już w kioskach.
Dla Wirtualnej Polonii nadesłał autor:
Mirosław Kokoszkiewicz
Hybryda świni i złodzieja to teraz POlitycy .