Radosław Sikorski podczas debaty z okazji 25. rocznicy przystąpienia Polski do NATO powiedział, ze "żołnierze krajów NATO już są na Ukrainie i chciałbym serdecznie podziękować ambasadorom tych krajów, które podjęły takie ryzyko" - przypomina portal Deutsche Welle.
Komentarze po tajemniczych słowach Sikorskiego
"Bild” zauważa, że "nie jest jasne, jakich żołnierzy miał na myśli polski minister". "Jednakże: obecność żołnierzy z krajów NATO w Ukrainie byłaby znaczącym krokiem we wsparciu tego kraju przeciwko rosyjskiej agresji. Podziękowania, które Sikorski skierował do krajów, mających w tym uczestniczyć, sugerują, że w międzyczasie na miejscu są regularni żołnierze z krajów NATO" - podaje gazeta.
"Frankfurter Rundschau" pisze o "pobrzękiwaniu szabelką na wschodniej flance".
Dziennik zauważa, że temat zaangażowania wojsk NATO na Ukrainie "po raz kolejny dzieli partnerów Sojuszu i może powodować dalsze napięcia".
"Dwie koncepcje ws. Ukrainy"
Witold Jurasz polski ekspert i publicysta w dzienniku "Die Welt" ocenia, że "na Zachodzie można zaobserwować dwie koncepcje odnośnie Ukrainy". Jedni, przede wszystkim Polacy i Bałtowie, chcą jednoznacznego zwycięstwa Ukrainy wraz z wyzwoleniem wszystkich okupowanych terenów - bo w przeciwnym razie Putin za kilka lat znów zaatakuje. Inni, do nich należy prezydent USA Joe Biden, chcą raczej zapobiec klęsce Ukrainy – w nadziei, że Putin kiedyś dostrzeże bezsens swojego przedsięwzięcia i zakończy wojnę. Ale niemiecka postawa przeszkadza w obu scenariuszach - tłumaczy były dyplomata.