- To sprawa polityczna - powiedział Leonid Swiridow, który składał dziś w urzędzie wojewody mazowieckiego wyjaśnienia.

Zdaniem dziennikarza świadczą o tym poszczególne zdarzenia. Najpierw informacja o zatrzymaniu oficera podejrzanego o szpiegostwo na rzecz Rosji, potem adwokata z podwójnym obywatelstwem, a potem cofnięcie jemu akredytacji.

Reklama

Wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o wydalenie Swiridowa z Polski jest tajny. Nawet Swiridow nie ma do dokumentów wglądu. Domaga się ich odtajnienia.

Rosyjski dziennikarz pytany o pracę na rzecz obcego wywiadu, o czym nieoficjalnie się mówi, zaprzeczył wszystkiemu. Przypomniał, że pojawiają się tylko medialne spekulacje i domysły albo anonimowi informatorzy, którzy o tym mówią.

- Przez tyle lat nie byłem zagrożeniem, a teraz nagle jestem. A jeszcze latem byłem na rozmowie z nową panią ambasador Polski w Moskwie. Wtedy w MSZ nikomu nie zagrażałem, a teraz już tak? - mówił dziennikarz agencji Ria Nowosti.

Leonid Swiridow poinformował, że złożył wniosek do Urzędu ds. Cudzoziemców. Domaga się w nim odtajnienia akt z ABW. Zapowiedział też, że jeśli zostanie mu odebrana zgoda na pobyt w Polsce, zaskarży nasz kraj do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Sprawa Swiridowa łączy się z aferą szpiegowską, jaka wybuchła w Polsce w październiku. O pracę na rzecz rosyjskiego wywiadu podejrzewa się oficera wojska polskiego oraz prawnika z podwójnym, polsko-rosyjskim obywatelstwem.

Niedługo po tych informacjach MSZ - na wniosek ABW - cofnęła akredytację Leonidowi Swiridowowi.