Jeszcze bardziej twórcza wydaje się rozmowa z wicepremierem Morawieckim. Ten bowiem, na razie jako jedyny polityk w Polsce, jasno wyłożył, o co mu chodzi. Tak, wiem, że najrozsądniejsza wydawałaby się rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, który jednym ruchem ręki może zmieść Morawieckiego z powierzchni rządu. Tyle że prezes dawno zapomniał już o przyjemności płynącej z dialogu; współczuję pisowcom, którzy z przylepionym uśmiechem na twarzy muszą dialog pozorować. Te wszystkie wstępne uwagi przyszły mi do głowy podczas lektury ostatniej książki Leszka Balcerowicza "Bić się z PiS o Polskę". Bić się? A może rozmawiać? Bójki polityczne, wiadomo, to nie papierosy, nie szkodzą, zwłaszcza wobec łapczywości chamowatego czasami PiS, lecz w przerwach między solówkami warto ro zważać, ile można wykorzystać dla budowy wolnego społeczeństwa z energii i nadziei wzbudzonych przez PiS.
Herezja? Jeszcze niedawno wielu mądrych ludzi wytykało nielogiczności i bezkierunkowość rządów PO. Dzisiaj mam wrażenie, że tamta dyskusja – nad kształtem RP – tradycyjnie została zepchnięta w kąt, ponieważ, uff, na szczęście pojawili się barbarzyńcy z PiS. Można z ulgą odetchnąć, wrócić do mantry, że ktoś musi odejść, aby w Polsce było wreszcie dobrze. Tym razem magiczną receptą ma być "Kaczyński musi odejść". Jak ze wszystkimi poprzednimi żądaniami tego typu i to się spełni, i okaże się, że odchodzenie niewiele zmienia.
PiS czyni wiele złego i nie ma mu co w tym pomagać. Wzbudził też jednak sporo oczekiwań, że przebudowana gospodarka rynkowa i przebudowa polityczna powodują lepsze, godniejsze życie tych, którzy nie mają dostatecznego udziału w awansie cywilizacyjnym. Nie ma się co łudzić, że akurat za PiS stoją Polacy łasi na populistyczne brednie, natomiast ludzie światli popierali Kopacz, Petru i Millera. Polscy liberałowie nie umieli na czas zrozumieć, wyrazić i przejąć emocji milionów Polaków czujących się niewygodnie w RP. Mogą to zrobić dzisiaj – a radziłbym zacząć od rozmowy z Morawieckim.
Reklama