12 grudnia 2006 r. był gorącym dniem w polityce. Dominowały komentarze po ujawnieniu wyników badań DNA przesądzających, że Stanisław Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. Jednak ciekawsza historia rozgrywała się w niewielkim gabinecie kancelarii premiera. Urzędował tam Adam Lipiński, szef gabinetu politycznego premiera Kaczyńskiego. Lipińskiego, który jednocześnie jest szefem dolnośląskiego PiS, odwiedziło dwóch biznesmenów z tego regionu: prezes i wiceprezes zależnego od państwowego KGHM telekomu Dialog.

Reklama

"Szybko zeszliśmy na temat poważnych nieprawidłowości w spółce" - tak spotkanie relacjonował prokuratorom wiceprezes Dialogu Marcin Olewnik. Wskazał na drugiego wiceprezesa Andrzeja K., który w firmie znalazł się dzięki protekcji polityków PiS. "On bezczelnie proponuje znanym mi przedsiębiorcom z Wrocławia pomoc w odrolnieniu dowolnej ziemi w kraju. Domaga się łapówek" - opowiada Olewnik.

Informuje, że już kilka dni wcześniej swoimi podejrzeniami podzielił się z szefem CBA. Skarży się, że Mariusz Kamiński dotąd nie oddzwonił. Lipiński bierze sprawy w swoje ręce, wykonuje telefon do CBA. W efekcie jeszcze tego samego dnia prezesi Dialogu zostają przyjęci przez wiceszefów CBA. Słyszą to samo co Lipiński: K. w zamian za 500 tysięcy złotych gotów jest odrolnić każdy grunt w Polsce. Obiecuje ekspresowe tempo: trzy dni. Wszystko dzięki jego układom w resorcie rolnictwa.

Zaczyna się kilkumiesięczna akcja, która finał ma rankiem 6 lipca w gabinecie wicepremiera Leppera. Jest on potwornie zdenerwowany, bo został właśnie ostrzeżony przed wymierzoną w niego prowokacją CBA. Chwilę wcześniej był u niego poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz, stary znajomy biznesmena Ryszarda Krauzego.

Rekonstrukcja akcji CBA

Akcja CBA, która miała pogrążyć Andrzeja Leppera, była możliwa dzięki współpracy dwóch biznesmenów, których wskazał w rozmowie z Adamem Lipińskim wiceprezes Dialogu. To oni usłyszeli od Andrzeja K., że może za łapówkę załatwić w Ministerstwie Rolnictwa odrolnienie każdej działki. Pierwszy z nich to właściciel giełdowej spółki. Drugi jest szefem firmy pośredniczącej w obrocie nieruchomościami. Mieli się poznać z K. we Wrocławiu na kortach tenisowych.

Dwa dni po spotkaniu w Warszawie z szefami Dialogu funkcjonariusze CBA umawiają się na spotkania z biznesmenami. Właściciel biura nieruchomości potwierdza funkcjonariuszom, że K. składa nielegalne propozycje. Sami się o tym szybko przekonują - podczas spotkania deweloper odbiera kolejne telefony od K.! Wtedy zapada decyzja, że K. zostaną podstawieni agenci udający biznesmenów zainteresowanych odrolnieniem ziemi. W początkowej fazie operacji istotną rolę odgrywa właściciel biura nieruchomości - to on rekomenduje agenta CBA, który wciela się w biznesmena o nazwisku Andrzej Sosnowski. W tym momencie zaczyna się tajna operacja CBA z użyciem dziesiątków fałszywych dokumentów i najnowocześniejszej techniki mająca doprowadzić do złapania na przyjmowaniu łapówki ówczesnego wicepremiera Andrzeja Leppera. Zakończyła się fiaskiem, bo - jak twierdzą CBA i prokuratura - ktoś tuż przed finałem akcji, który miał się odbyć 6 lipca, ostrzegł lidera Samoobrony.

Reklama

Zastawianie sideł

Jak wynika ze śledztwa, Andrzej K. po raz pierwszy z agentem CBA na temat odrolnienia gruntu rozmawiał już w styczniu 2007 r. Spotkanie miało miejsce w Warszawie, w kawiarni przy ulicy Foksal. Przekonuje on "biznesmena", że ma bezpośrednie dojście do Andrzeja Leppera oraz Janusza Maksymiuka. Długo ukrywa przed agentem CBA, że nie jest jedynym "załatwiaczem", ale w sprawę zaangażowany jest również Piotr Ryba. To były dziennikarz, dobry znajomy Andrzeja Leppera. Wicepremier przedstawiał go nawet jako radcę handlowego Samoobrony. Często kontaktował się ze swoim szefem.

Znajomość Ryby z K. była natomiast dosyć świeża, ale bardzo intensywna. Poznali się przez Jarosława Chmielewskiego, senatora Prawa i Sprawiedliwości z Opola. "Ryba został mi przez niego przedstawiony jako osoba mająca dobre kontakty w Samoobronie" - ujawnił K. w prokuraturze kulisy tej znajomości.

Targi o kasę, czyli blef CBA

Wkrótce po tym spotkaniu po raz pierwszy i ostatni K. przyjmie pieniądze od CBA - 10 tysięcy zł "na pokrycie kosztów". Śledczym nie udało się ustalić, gdzie trafiły pieniądze: skonsumował je K. czy może podzielił się z Rybą?

Kwota łapówki, której K. domaga się na początku za odrolnienie działki na Mazurach, jest astronomiczna - nawet 7-8 mln zł. Wówczas CBA postanawia się targować. Agenci nagle rezygnują z usług K. i Ryby, informują, że znaleźli "tańsze dojście" w Ministerstwie Rolnictwa. "Przez Borysiuka" - blefuje agent CBA.

Tomasz Borysiuk to członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z rekomendacji Samoobrony, jego ojciec Bolesław był wtedy posłem partii Leppera.

K. błyskawicznie reaguje. Prosi Rybę, aby zablokował ten kontakt. "Ryba powiedział, że Borysiuk jest za krótki" - zeznał w lipcu 2007 roku w prokuraturze K. Inaczej sprawę zapamiętał Piotr Ryba. "K. mówił, że Borysiuk próbuje coś załatwiać w resorcie. Powiedziałem o tym Lepperowi, co go bardzo zdenerwowało" - twierdził były dziennikarz TVP.

W końcu kwota łapówki zostaje ustalona na trzy miliony złotych. Szybko decydują, że pieniądze za odrolnienie działki mogą być w walizce i nie ma potrzeby tworzenia pozorów ich legalności.

Odrolniamy działkę!

Od wiosny, kiedy K. ustalił z podstawionymi biznesmenami kwotę łapówki, do resortu rolnictwa trafiały - jak się później okazało sfałszowane przez CBA - dokumenty niezbędne do odrolnienia działki na Mazurach.

A Maciej Jabłoński, wiceminister rolnictwa, wcześniej szef gabinetu politycznego wicepremiera, zeznał: "Sprawą tej działki przynajmniej raz na tydzień interesował się Andrzej Lepper. To była wyjątkowa sytuacja".

I dodawał, że o działkę wypytał również Piotr Ryba. W resorcie zostały wyznaczone dwie osoby do pilotowania procedury: Jabłoński oraz Stanisław Krotoszyński z gabinetu politycznego Leppera. Zeznania Jabłońskiego potwierdzają pracownicy resortu.

Od połowy czerwca 2007 roku sprawa odrolnienia, która wcześniej trafiała na wiele przeszkód, nabiera przyspieszenia. Z jednej strony naciskają na K. podstawieni agenci CBA. Są skuteczni. K. zgadza się na kary: 100 tys. zł za każdy dzień zwłoki. Ożywiają się też pracownicy Ministerstwa Rolnictwa. Sfałszowane dokumenty działki w Muntowie zaczynają krążyć między departamentem gospodarki ziemią a gabinetem politycznym Leppera. Stanisław Krotoszyński w połowie czerwca żąda brakujących dokumentów. Trafiają one do resortu jednak dopiero na początku lipca.

Między 4 a 6 lipca w dziale gospodarki ziemią powstają opinie i dokumenty, które są niezbędne do podjęcia decyzji o odrolnieniu.

Godzina łapówki

5 lipca, dzień przed planowanym wręczeniem łapówki K. przez podstawionych agentów CBA. W sekretariacie Leppera około godziny 14 przebywa Piotr Ryba. Jedna z sekretarek Marta Stoczewska zeznała w prokuraturze, że Ryba interesował się kalendarzem Leppera. "Zajrzał mi przez ramię i upewnił się, że w piątek o godzinie 13 ma się odbyć ścisłe kierownictwo. Ryba zapisał się na wizytę u Leppera pół godziny wcześniej" - zeznała pracownica sekretariatu.

Następnego dnia sprawy się komplikują. Jest godz. 7 rano. W ministerstwie pojawia się Andrzej Lepper. Czekają już na niego goście, w tym poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz. Po tej rozmowie wicepremier jest wyraźnie zdenerwowany.

Kiedy ok. godz. 9 do resortu przychodzi Maciej Jabłoński, widzi wystawioną przez BOR straż w drzwiach sekretariatu Ministra Rolnictwa. Dowódca ochrony informuje go, że z wizytą był Woszczerowicz i ostrzegł Leppera o grożącej mu prowokacji. Chwilę później Jabłoński zostaje wezwany do gabinetu Leppera. "Był zdenerwowany. Mówił o prowokacji politycznej wymierzonej w niego. Podejrzewał, że może mieć to związek z odrolnianą działką w gminie Mrągowo, udział może mieć w tym Ryba. Pytał również, czy ta sprawa ma być rozpatrywana na kierownictwie resortu" - opowiadał prokuratorom Jabłoński.

Sekretarka dostaje polecenie odwołania wszystkich spotkań. W tym z Rybą zaplanowane na godz. 12.30. Odbywa się kierownictwo resortu, ale wniosek o odrolnienie nie trafia pod obrady.

W tym samym czasie Andrzej K. spotyka się z fałszywym biznesmenem w hotelu Fort w Warszawie. Tam widzi 2,7 mln zł w nominałach po 50, 100 i 200 zł. Jednak operacja jest już spalona. K. po rozmowie telefonicznej z Rybą ucieka z hotelu. Około 16.30 zostaje zatrzymany w centrum Warszawy. Chwilę później na lotnisku Okęcie CBA zatrzymuje Piotra Rybę. Obaj trafiają do aresztu.

K., który już od stycznia przebywa na wolności, przyznał się do wszystkiego już 7 lipca po południu. Piotr Ryba konsekwentnie od początku śledztwa zaprzeczał, by miał jakikolwiek związek z korupcją. Uparcie twierdzi, że chciał jedynie pomóc koledze. Nigdy sprawy wynagrodzenia nie traktował poważnie. Ryba, choć dowodem przeciw niemu są przede wszystkim zeznania K., w areszcie siedzi do dziś. Obydwaj wkrótce staną przed sądem oskarżeni o płatną protekcję. Andrzeja Leppera oraz innych bohaterów występujących w tej sprawie akt oskarżenia nie obejmie. Więcej nawet: Andrzej K. liczy na nadzwyczajne złagodzenie kary.