Nieco ponad godzinę trwała narada ambasadorów Sojuszu zwołana na prośbę tureckich władz. W odpowiedzi na ataki terrorystyczne Turcja prowadzi od kilku dni operacje wymierzone w dżihadystów z tak zwanego Państwa Islamskiego i w kurdyjskich bojowników w Iraku.

Reklama

NATO udzieliło Turcji pełnego poparcia. - Wszyscy sojusznicy są solidarni z Turcją - mówił szef Sojuszu Jens Stoltenberg.

Podczas narady Turcja poinformowała o zagrożeniu dla bezpieczeństwa i prowadzonych operacjach. Sekretarz generalny NATO zapowiedział, że Sojusz będzie uważnie śledzić sytuację na pograniczu tureckim. Sojusz nie przygotowuje się jednak do żadnej operacji, bo Ankara nie prosiła o pomoc wojskową. - Turcja ma dobrze wyszkolone siły wojskowe i drugą co do wielkości armię w NATO - dodał szef Sojuszu.

Jens Stoltenberg pozytywnie wypowiadał się o zaangażowaniu Turcji w walkę z dżihadystami z tak zwanego Państwa Islamskiego. Do tej pory bowiem Ankara pozostawała bierna. Teraz użyczyła nawet swoich baz Amerykanom do bombardowania celów w Iraku w zamian za utworzenie strefy buforowej wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej. Nie jest jednak tajemnicą, że Zachód niepokoi druga turecka operacja - wymierzona w kurdyjskich rebeliantów na północy Iraku, bo może ona przekreślić dotychczasowe starania na rzecz zakończenia konfliktu z Kurdami.

Dzisiejsza narada została zwołana w ramach artykułu 4 Traktatu Waszyngtońskiego. Mówi on, że sojusznicy będą się konsultować, jeśli zdaniem któregokolwiek z nich zagrożona jest jego integralność terytorialna lub bezpieczeństwo.

Reklama

Spotkania z powołaniem się na artykuł 4 Traktatu są organizowane bardzo rzadko. To będzie piąta tego typu narada w historii Sojuszu. W przeszłości trzykrotnie prosiła o nią Turcja - w 2003 roku podczas wojny w Iraku i dwa razy w 2012 roku, kiedy Syria ostrzeliwała jej terytorium. Wtedy Ankara otrzymała wsparcie w postaci rakiet Patriot. Cała operacja miała charakter obronny i rakiety nie były wykorzystywane do ofensywnych działań. W ubiegłym roku o pilną naradę poprosiła Polska, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę.

Tymczasem polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych apeluje, aby nie jeździć do południowo-wschodniej Turcji, a przede wszystkim na pogranicze turecko-syryjskie i turecko-irackie. Jednocześnie MSZ informuje, że sytuacja w pozostałych regionach Turcji się nie zmieniła. Nie można jednak wykluczyć zagrożenia zamachami terrorystycznymi.