Jeśli komukolwiek z powodu mojej niezręczności czy jakiegokolwiek uchybienia stała się krzywda, przepraszam - powiedziała w czwartek marszałek Sejmu Ewa Kopacz. W ten sposób odpowiedziała na pytanie, czy - podobnie jak premier - nie powinna przeprosić rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.

Reklama

Kopacz zorganizowała konferencję prasową po zakończeniu sejmowej debaty nad informacją ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego na temat działań po katastrofie smoleńskiej. Marszałek, rozpoczynając konferencję, zaznaczyła, że nie walczy o swoją pozycję polityczną, ale o swój honor. Zapraszam na szczerą rozmowę - powiedziała.

Słowo +przepraszam+, +dziękuję+ i +proszę+, to są słowa, których na co dzień używam, nie tylko w stosunku do moich przyjaciół, których uraziłam, ale niekiedy ludzi obcych, których nieopacznie naraziłam na przykrości czy kłopoty - podkreśliła Kopacz.

Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w słowa, że przekopywano teren katastrofy w Smoleńsku - powiedziała w czwartek marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Zaznaczyła, że była w Moskwie, a nie w Smoleńsku, ale nie miała powodów, by nie ufać tym słowom. Była minister zdrowia powiedziała, że do Moskwy systematycznie przywożono w workach szczątki ludzkie ze Smoleńska. Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują. Nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku - powiedziała.

Reklama

Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: +przekopywano i przywożono+. Ale powód, dla którego uwierzyłam, to były te szczątki, które przywożono, ubrudzone w ziemi, rozkawałkowane - powiedziała Kopacz. Zaznaczyła, że nie należy do ludzi, którzy są zbyt podejrzliwi i nieufni.

Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam co? Polecieć, wysłać kogoś do Smoleńska, sprawdzić czy oni tam przekopują? - pytała. Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam - uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo byłe ubrudzone w ziemi - mówiła Kopacz.

Marszałek dodała, że każdy z nas popełnia błędy. Zwróciła jednak uwagę, że w Moskwie miała opiekować się rodzinami, bo do tego tam była przypisana i tam pojechała. Kopacz powiedziała, że starała się zrobić tyle, ile była w stanie oraz jakie były oczekiwania rodzin.

Marszałek podkreśliła, że 75 z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej zostało rozpoznanych przez identyfikację przez osoby najbliższe; 21 zostało rozpoznanych przez badania genetyczne. Kopacz zwróciła uwagę, że niekiedy rodziny rozpoznawały bliskich po szczegółach, takich jak blizna po operacji czy tatuaż, dlatego najbardziej wiarygodną identyfikacją była identyfikacja przez najbliższych. To nie było proste, to nie były ciała ludzi, którzy umierają w łóżku (...), to były ciała uszkodzone w wyniku katastrofy samolotowej - zaznaczyła. Mimo że było ciężko, to 96 ciał zostało rozpoznanych.