Poprzednią właścicielką samochodu była kobieta - podają źródła policyjne. Ale dementują plotkę, że jest ona członkiem rodziny znanego biznesmena, Jana Kulczyka.

Reklama

Ferrari było ubezpieczone w Warcie (OC), nie udało nam się jednak potwierdzić, czy Maciej Zientarski wykupił tam AC. Przedstawiciel Warty odmówił udzielenia takich informacji. Ale przyznał, że gdyby ubezpieczyć tego typu używane auto na sumę 95 tysięcy euro - zakładając, że właściciel nie ma żadnych tzw. zwyżek - składka roczna mogłaby wynieść 8 tysięcy euro (około 28 tysięcy złotych).

Warta zapewnia, że nawet jeśli kierowca spowodował wypadek sam, ale był trzeźwy, odszkodowanie będzie wypłacone. Jednak może być zmniejszone, jeśli przyczyną było rażące naruszenie przepisów drogowych.

Ferrari prowadzone - jak twierdzą świadkowie - przez Zientarskiego rozbiło się w środę wieczorem o filar wiaduktu w Warszawie. Ci sami świadkowie mówią, że auto pędziło około 200 kilometrów na godzinę - w miejscu, gdzie jest ograniczenie do 50.

Samochód wybił się na nierówności na drodze, przeleciał przez jezdnię i, ryjąc trawę, rozbił się o betonową podporę. Wybuchł zbiornik z paliwem. Maszyna całkowicie spłonęła.

Zientarski leży nieporzytomny w szpitalu. Jego stan jest ciężki. Kolega dziennikarz, z którym jechał, Jarosław Zabiega, nie żyje.

Przyczyny wypadku bada prokurator. Ferrari jest całkowicie zniszczone, nie można nawet na razie oficjalnie stwierdzić, kto kierował samochodem. Wyniki sekcji zwłok Zabiegi mają być znane jeszcze dzisiaj.