Rafał Rogalski w czasie niespełna trzech lat pracy dla Jarosława Kaczyńskiego miał zarobić około 300 tysięcy złotych - wynika z informacji "Super Expressu". Adwokat był prawnym pełnomocnikiem szefa PiS w śledztwie smoleńskim, często wypowiadał się dla mediów. Głośno zrobiło się o nim, gdy publicznie opowiedział o teorii mówiącej o rozpyleniu sztucznej mgły nad Smoleńskiem.

Reklama

Teraz jednak zmienił front i przekonuje, że zamachu w Smoleńsku nie było. Trwają więc dociekania, skąd ta wolta. Sam mecenas twierdzi, że nie mógł dłużej żyć w schizofrenii i reprezentować linii firmowanej przez Antoniego Macierewicza, któremu zarzuca manipulowanie rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej.

Jeden ze współpracowników szefa PiS, na którego powołuje się gazeta, twierdzi, że Rafał Rogalski zmienił zdanie, gdy Jarosław Kaczyński zrezygnował z jego usług. A miało się to stać m.in. ze względu na coraz mniejsze zaangażowanie mecenasa w śledztwo. - Nie dziwię się, że Rogalski był rozgoryczony, bo stracił sowite honorarium - 10 tysięcy miesięcznie - twierdzi informator, wyliczając, że w sumie Jarosław Kaczyński zapłacił swemu pełnomocnikowi 300 tysięcy złotych.

Inne rodziny ofiar katastrofy wydały na pełnomocnika mniej. Jadwiga Gosiewska, matka Przemysława Gosiewskiego, wspomina o kilkunastu tysiącach złotych. Ona także zrezygnowała z usług Rogalskiego.

Suchej nitki na mecenasie nie zostawił Adam Hofman. - Przez długi czas czerpał korzyści materialne od rodzin smoleńskich, a teraz obrzuca to środowisko błotem - podsumował rzecznik PiS. I zastanawiał się, czy Rogalski chce pójść w ślady Romana Giertycha i zarabiać na współpracy z Platformą Obywatelską.