"To naprawdę warto zrobić, ale nie dla jakiejś rachuby politycznej, nie dlatego, aby kogoś tą żałobą (...) docisnąć do ściany, czy lepiej: złapać za grdykę - to jest droga donikąd, ja w takim spektaklu uczestniczyć nie będę" - powiedział prezydent w środowym wywiadzie dla Polsat News pytany o udział w czwartkowym pogrzebie Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego.
"Dzisiaj jest potrzeba godnego przeżycia tego dramatycznego pogrzebu, pochylenia się, okazania solidarności przede wszystkim rodzinie i środowisku politycznemu, które poniosło stratę" - powiedział Bronisław Komorowski.
Komorowski, pytany, czy spodziewa się przełomu w świecie polityki po pogrzebie Marka Rosiaka (w którym, obok prezydenta uczestniczyć mają przedstawiciele wszystkich opcji politycznych) odpowiedział: "niedobrze jest tworzyć wrażenie, że gdzieś jakiś przełom następuje, niedobrze jest ganiać z mikrofonem po Sejmie i pytać, kto kogo przeprosi (...), tak samo niedobrze jest żądać jakichś znaków - pojednanie jest wtedy, kiedy jest".
"Jarosław Kaczyński mówił publicznie, że nie zamierza podawać ręki prezydentowi państwa polskiego, więc ja na pewno biegać za panem Jarosławem Kaczyńskim po kościele nie będę" - mówił prezydent.
Podkreślił, że stale wysuwa ofertę współpracy pod adresem wszystkich środowisk politycznych. "Nie można ani słowa <przepraszam>, ani słowa <wybaczam>, ani słowa <pojednajmy się>, ani słowa <przekażmy sobie znak pokoju> traktować jako narzędzia działania politycznego" - podkreślił.
Odnosząc się do oczekiwania przeprosin, formułowanego wobec niego przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, Komorowski ocenił, że opinia publiczna, będąca "ostatecznym sędzią" jest nieubłagana dla szefa PiS i jego środowiska. "Wskazuje wyraźnie, kto jest największym agresorem w polityce polskiej, na pewno nie ja nim jestem, tak przynajmniej sądzi większość polskiej opinii publicznej" - powiedział prezydent.
Według niego, nie ma sensu licytowanie się kto, co, o kim powiedział w przeszłości. "Możemy się kłócić kto, komu dał łopatką 25, 55 lat temu, kto pierwszy zaczął, coś powiedział, pokazał język, tylko po co?" - mówił prezydent.
Minister w prezydenckiej kancelarii Sławomir Nowak powiedział w środę w "Kropce nad i" TVN24, że prezydent podjął decyzję o udziale w pogrzebie Marka Rosiak po rozmowie z wdową po nim. Jak mówił, dla Komorowskiego, to była kluczowa opinia, "czy nie urazi swoją obecnością, bo nie chciałby nikogo urazić".
"Pani Rosiak powiedziała, że nie widzi problemu, że to byłoby nawet dobrym gestem, więc prezydent podjął decyzję, że będzie w tym uczestniczył" - powiedział Nowak. Jak dodał, ma to być "manifestacja sprzeciwu wobec agresji, której ofiarą padł pan Marek Rosiak, ale i takim znakiem otwarcia na chęć szukania porozumienia w polskiej polityce, bo to jest na po prostu potrzebne".
Sam prezydent powiedział w Polsat News, że jego niedawne spotkania z szefami partii i klubów parlamentarnych, które odbyły się w ostatnich dniach, dotyczyły "paru ważnych kwestii.
"Jedna to jest moja prośba obecności w czasie pogrzebu sił politycznych (...); druga, to jest moja prośba o wspólną uchwałę potępiającą zbrodnię w Łodzi, bardzo bym chciał, aby taka wspólna uchwała doszła do skutku" - wyliczał prezydent.
"Trzecia (kwestia-PAP) to są działania związane z próbą ograniczenia, zbicia gorączki, bo choroby w postaci jakiejś ostrej wypowiedzi się nie da zlikwidować w demokracji, ale można obniżyć temperaturę sporu" - podkreślił.
Komorowski zapowiedział, że w tej ostatniej kwestii będą podejmowane działania "niekoniecznie w wyniku porozumienia z klubami parlamentarnymi, bo one są stroną", ale "w porozumieniu z organizacjami pozarządowymi i niektórymi instytucjami reprezentującymi media polskie".
W związku z zabójstwem w łódzkim biurze PiS Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, prezydent spotykał się z premierem Donaldem Tuskiem, marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną, szefami SLD i PSL - Grzegorzem Napieralskim i Waldemarem Pawlakiem oraz przewodniczącymi klubów parlamentarnych: PO - Tomaszem Tomczykiewiczem, PiS - Mariuszem Błaszczakiem, PSL - Stanisławem Żelichowskim. Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie skorzystał z zaproszenia Komorowskiego