Prokuratura rejonowa w Skierniewicach wszczęła śledztwo w sprawie śmierci dwu i pół letniej dziewczynki. Zawiadomienie w sprawie nieumyślnego spowodowania jej śmierci skierował szpital kliniczny w Łodzi.

Reklama

Prokurator Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że dziewczynka od końca stycznia uskarżała się na dolegliwości. Podawano jej antybiotyki. Gdy jej stan się pogorszył i dostała drgawek, rodzice zabrali ją do skierniewickiego szpitala. Tam zbadano dziecko, ale pobieżnie - mówi prokurator. Dziewczynki nie zostawiono w szpitalu, a jedynie przepisano syrop na przeziębienie.

Stan dziecka po kilku dniach gwałtownie się pogorszył, a temperatura ciała wzrosła do blisko 42 stopni Celsjusza. Dyżurny pogotowia odmówił rodzicom przyjazdu. Gdy stan dziewczynki nie poprawiał się, rodzice po 5 godzinach ponownie zadzwonili po karetkę. Medycy dotarli do chorej godzinę później. Dziewczynkę będącą w stanie krytycznym przewieziono do szpitala. Zmarła tam w środę wieczorem.

Prokuratura zabezpiecza obecnie dokumentację medyczną, zapisy rozmów z pogotowiem i przesłuchuje świadków. Śledczy czekają także na wyniki sądowo-lekarskiej sekcji zwłok dziewczynki.