Lech Kaczyński chce się dowiedzieć między innymi, dlaczego po katastrofie wojsko podawało rozbieżne informacje co do liczby pasażerów, a później liczby ofiar. Samolot CASA rozbił się w środę o godz. 19.07. Prezydent wylatywał z Warszawy o 20.15 i jak twierdzi jeden z jego ministrów, Robert Draba, do chwili odlotu nic nie wiedział o tragedii. Usłyszał o niej dopiero po wylądowaniu na lotnisku w Zagrzebiu.

Reklama

"Prezydent nie wiedział, to skandal"

"To jest niebywałe, żeby godzinę po zdarzeniu prezydent nie miał tej wiedzy, bo prezydenta nie poinformowano i prezydent poleciał do Chorwacji i następnie w Chorwacji się dowiedział i przerywał wizytę. Gdyby prezydent miał tę wiedzę w czasie wylotu, do Chorwacji by nie wyleciał" - powiedział Draba w radiowej Trójce.

Według ministra, informacje o katastrofie niemal natychmiast miało Ministerstwo Obrony Narodowej, które bezzwłocznie powinno przekazać je Kancelarii Prezydenta. "Jeżeli Kancelaria Prezydenta przez godzinę nie wiedziała o tak poważnym wypadku, to jest to skandal" - dodał Draba. W jego opinii, sprawę tę trzeba będzie wyjaśnić.

Reklama

"Nikt nie odbierał telefonu"

Dzwoniliśmy do oficerów Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ale nikt nie odbierał telefonów - tłumaczy się w specjalnym komunikacie Ministerstwo Obrony Narodowej. Ostatecznie BBN dostało informację o katastrofie po godzinie 20, ale wszystkie procedury zostały dochowane - podaje MON.

"Takie informacje powinny być bezpośrednio przekazywane prezydentowi RP, bez szukania dodatkowych ogniw. Rozmawiałem już z szefem sztabu generalnego generałem Franciszkiem Gągorem i ustaliliśmy, że sprawdzimy bilingi, także pracowników BBN. Jeśli były w tym wypadku podjęte jakieś błędne decyzje, to będą wyciągnięte konsekwencje" - powiedział generał Roman Polko, zastępca szefa BBN.

Reklama

Poseł Ryszard Kalisz (LiD) przypomniał, że gdy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, to istniał system informowania o tego typu sytuacjach. "Informacja docierała do prezydenta bardzo szybko, najszybciej przez szefa kancelarii bądź przez oficera dyżurnego. Ten system powinien działać" - powiedział. Dodał, że system taki działał za wszystkich rządów.

Według Kalisza, oficerowie dyżurni w Kancelarii Prezydenta czy w odpowiednich resortach pracują całą dobę, mają ze sobą łączność. "Tego rodzaju informacje powinny do prezydenta spływać w minutę, dwie" - stwierdził poseł.