Z opinii, jaka trafiła do prokuratury wynika, że stan ciężko rannego w wypadku Macieja Zientarskiego wciąż nie pozwala śledczym na przesłuchanie go.

"Maciek powoli wraca do zdrowia i potrzebuje teraz przede wszystkim ciszy i spokoju" - mówi dziennikowi.pl Maciej Pruszyński, który razem z Zientarskim przygotowywał programy motoryzacyjne. "Na razie kontakt z nim jest utrudniony. Co prawda odpowiada na pytania, ale czasem ma się wrażenie, że jest w rzeczywistości, a czasem, że nie kojarzy niektórych rzeczy" - mówi o Zientarskim Pruszyński.

Reklama

Wiadomo, że stan dziennikarza polepszył się na tyle, iż dalszą rehabilitację po wypadku może on przechodzić w domu. Jak mówi jeden z przyjaciół, Zientarskiego będzie wkrótce czekał kolejny pobyt w szpitalu i dalsze leczenie.

Nocą 27 lutego Maciej Zientarski usiadł za kierownicą czerwonego ferrari 360 modena. Na przejażdżkę tym superszybkim samochodem zaprosił dziennikarza motoryzacyjnego Jarosława Zabiegę. Rajd po ulicach Warszawy zakończył się tragicznie. Ferrari z prędkością ponad 200 kilometrów na godzinę uderzyło w filar wiaduktu na Ursynowie i chwilę potem spłonęło.

Zabiega zginął na miejscu, a Zientarski z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala.